Drzyzga: Jestem bardzo szczęśliwy

Polacy w turnieju kwalifikacyjnym do IO 2020 rozegrali trzy mecze. Na początek pokonali Tunezję, drugiego dnia rozegrali najważniejszą “bitwę” – pokonali w rewelacyjnym stylu mocnych Francuzów i potrzebowali do awansu już tylko jednego wygranego seta ze Słowenią. Jak się okazało, wejście w taki mecz z “walczakiem” jakim jest Słowenia , nie było łatwe. Jednak od drugiej partii biało-czerwoni pokazali klasę i wygrali ostatni mecz. Tym samym akcja Tokio 2020 właśnie się rozpoczęła…

Polski rozgrywający nie ukrywał radości z uzyskanego awansu na IO 2020. Jak sam przyznał, wszyscy zrobili wszystko by właśnie gdański turniej kwalifikacyjny był najważniejszy, a cel mógł zostać osiągnięty.

Teraz przyszedł czas na ustawienie sobie budzików lub dźwięków w telefonach na “Big in Japan”?
Fabian Drzyzga: – Aż tak to nie będzie (śmiech). Cieszę się, że wywalczyliśmy kwalifikację olimpijską za pierwszym razem, bo teraz zejdzie z nas ciśnienie. Będzie nam się też grało o wiele łatwiej w pozostałych turniejach. Jestem bardzo szczęśliwy, że to, co było naszym najważniejszym celem w tym roku, zostało osiągnięte.

Vital Heynen wspominał o tym, że uzyskując kwalifikację olimpijską w Gdańsku, będziecie mieć rok na przygotowania, a to o wiele lepiej niż mieć połowę tego czasu przez turniej w styczniu. Ja wygląda więc indywidualne przygotowanie w czasie sezonu klubowego?
– Chodzi o to, że gdybyśmy w styczniu zjechali się z różnych klubów, to byłaby jedna wielka niewiadoma. Ten turniej byłby ostatnią szansą na awans. Teraz zrobiliśmy wszystko, zarówno my, Vital jak i Polski Związek Piłki Siatkowej, żeby podporządkować przygotowania po to, żeby zdobyć bilet do Tokio. Jeśli chodzi o turniej w styczniu, to wszystko jest ciężkie, bo na ten moment nie wiadomo przecież jeszcze, kto w nim wystąpi, ale na szczęście to nie jest już nasz kłopot. Będziemy mogli skoncentrować się na grze w klubach. Potem przyjdzie czas jeszcze na odpoczynek i odpowiednie przygotowanie do Igrzysk Olimpijskich.

W pierwszym secie Słoweńcy postawili bardzo trudne warunki. Sytuacja była więc niekomfortowa…
– Słoweńcy bardzo ryzykowali w zagrywce. Vital uprzedzał nas, że będą mocno serwować. Każdy z przeciwników nastawiał się na duże ryzyko. To im się opłaciło, bo nie zrobili dużo błędów. Czekaliśmy na to, aż się wystrzelają, bo trzeba to było po prosto przeczekać. To nastąpiło na szczęście w drugim secie.

Mecz z Francją był najlepszym meczem rozegranym przez Was w tym roku?
– Pewnie tak. Zagraliśmy niezłe spotkanie. Francuzi mieli swoje problemy. Wydaje mi się, że żadna z drużyn tak naprawdę nie była przygotowana w 100%. Ten turniej, tak jak powiedziałem wcześniej, odbywał się w głowie. Kto, wytrzymał lepiej ciśnienie, to pokazał to na boisku. Przygotowywaliśmy się pod mecz z Francją. Faktem jest to, że oglądaliśmy Tunezję, ale już na sparingach z Holandią w Opolu, czy XVII Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, trenowaliśmy pod Trójkolorowych. Od dłuższego czasu ten mecz był w naszych głowach. Jak widać, przyniosło to efekt. Czujemy ulgę, zejdzie z nas ciśnienie, bo cel został zrealizowany. Z tego cieszymy się najbardziej, a czy to było dobre czy złe granie, to już w tym momencie nie ma znaczenia.

Teraz będzie czas na świętowanie czy wracacie do domów?
– Czasu w domach nie było wcześniej za dużo, więc część pojedzie do siebie. Większość z nas wyjeżdża na krótsze lub dłuższe wakacje, bo na nie zasłużyliśmy.

Ile macie przerwy od kadry?
– Nie wiem, czy mogę to powiedzieć (śmiech). Mamy 12 dni wolnego. Każdy zdąży wypocząć, opalić się i złapać parę kilo.

Z Gdańska: Ludmiła Kamer