Fornal: Pracujemy dla naszych ambicji

Po 281 dniach przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa reprezentacja Polski wróciła do gry. Podopieczni Vitala Heynena rozegrali pięć setów i w tie-breaku pokonali rywali. O rozbracie z siatkówką, rywalizacji na pozycji przyjmującego w kadrze i nietypowych zgrupowaniach w Spale opowiedział Tomasz Fornal.

Mecz z Niemcami rozgrywany był po bardzo długiej przerwie od siatkówki. Jak wraca się na parkiet w dobie koronawirusa, kiedy wszyscy jesteśmy stęsknieni za tą dyscypliną sportu?
T.F. – Odczucia na pewno są pozytywne. Fajnie było wrócić po czterech miesiącach do siatkówki, ponieważ każdy z nas tą siatkówką żyje na co dzień. Niektórzy grają dłużej, inni krócej. To jest całe nasze życie, pasja i jednocześnie praca. Dlatego te mecze sprawiają nam dużą frajdę.

W tym momencie na pozycji przyjmującego jest bardzo duża rywalizacja. Jak zapatrujesz się na walkę o wyjazd na Igrzyska Olimpijskie w Tokio?
– Każdy może sprawdzić, jak tylko przeczyta listę powołań, że skład na przyjęciu jest najszerszy. W tym momencie jest siedmiu zawodników. Wszyscy prezentują wysoki poziom, ale przecież lepiej mieć dobrobyt niż mieć tylko dwóch przyjmujących i być w sytuacji, kiedy trzeba szukać trzeciego przyjmującego na siłę. W Polsce mamy bardzo dużo dobrych zawodników i możemy się z tego cieszyć, to też wpływa na podnoszenie poziomu na treningach. Każdy z nas przecież walczy o możliwość wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie, a dzięki pracy każdy z nas ma na to szanse. Wilfredo Leon i Michał Kubiak są to osoby raczej pewne wyjazdu do Tokio, ale cały czas zostają dwa miejsca. Wydaje mi się, że pozostali z tej piątki zrobią wszystko, żeby udowodnić trenerowi, że zasługują na wyjazd do Japonii.

Hala widowiskowo-sportowa MOSIR w Zielonej Górze to bardzo przyjemny ośrodek. W normalnych czasach na pewno byłaby wypełniona do ostatniego miejsca na trybunach. Jednak z uwagi na sytuację panującą na świecie musicie grać bez publiczności. Jakie to uczucie? W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do pełnych hal podczas meczów reprezentacji.
– W wywiadzie dla mediów społecznościowych Polskiej Siatkówki powiedziałem, że w tym momencie pracujemy dla naszych ambicji i po to, żeby spełnić swoje marzenia z dzieciństwa o wyjeździe na Igrzyska Olimpijskie. Z jednej strony więc to jest nasza praca, ale z drugiej strony czego byśmy nie powiedzieli, to kibice na hali robią niesamowite wrażenie. Byliście dzisiaj na meczu i widzieliście, jak wygląda granie przy pustych trybunach, gdzie są tylko wystawione avatary z twarzami kibiców, a jak wyglądają mecze reprezentacyjne z wypełnioną po brzegi halą, np. w Spodku. Tego nawet nie da się porównać. Można powiedzieć, że to wygląda jak nieoficjalny sparing, na który wejście mają tylko zawodnicy i sztab. Cieszymy się jednak, że nawet w taki sposób udało nam się rozegrać jakikolwiek mecz. Polski Związek Piłki Siatkowej robi tyle ile może, żeby kibice zobaczyli chociaż mecz w telewizji.

W tym roku mieliście dwa zgrupowania w Spale, jednak były to zupełnie inne obozy niż zawsze. O kwestiach technicznych trudno obecnie mówić. Na czym więc skupialiście swoją uwagę w COS-ie? Tak jak podkreślał Vital Heynen, w tym momencie najważniejsza jest integracja zawodników?
– Przyjeżdżając na dwa zgrupowania, które miały miejsce w Spale, w 100% zdawaliśmy sobie sprawę, że żaden z zawodników nie będzie w najlepszej formie. Nie mieliśmy możliwości trenowania w normalnych warunkach. Jedni mieli lepszą sytuację, mogli ćwiczyć chociaż na siłowni, inni nie mogli tego robić. Trzeba było się jednak w jakiś sposób do tego dostosować. Na drugim zgrupowaniu trener Vital Heynen dał nam nawet możliwość indywidualnego dopasowania treningu, żebyśmy mogli poukładać sobie plan na wszystkie dni, które mieliśmy spędzić w COS-ie. Na pewno więc chodziło o zżycie się z drużyną, żeby zbudować jeszcze lepsze relacje w porównaniu do tamtego roku. Wydaje mi się, że to zdało egzamin na piątkę z plusem.

Z Zielonej Góry: Ludmiła Kamer
Fot. P. Sumara, Polska Siatkówka