Konarski: Postaramy się sprawić sensację

– Trzeba grać tak, aby wygrać i nie ukrywam, że będę bardzo szczęśliwy jeżeli uda się to zwycięstwo „wyszarpać” – powiedział przed finałem z ZAKSĄ atakujący Jastrzębskiego Węgla, który w latach 2015 – 2017 był zawodnikiem kędzierzyńskiej drużyny i to wówczas z nimi walczył o Puchar Polski.

W półfinale Jastrzębski Węgiel pokonał w trzech setach ONICO Warszawa. Ekipa ze Śląska rozegrała dobry, równy mecz w każdym elemencie. Oto co po wygranym półfinale Pucharu Polski powiedział atakujący Jastrzębskiego, Dawid Konarski.

Pewna gra Jastrzębskiego i zwycięstwo 3:0. Nastawialiście się na dłuższy i trudniejszy bój?

– Zawsze jesteśmy nastawieni na walkę i ta walka była w dwóch pierwszych setach. Mieliśmy trzy, cztery punkty czasami  przewagi, ONICO dochodziło do tego jednego oczka i cieszy to, że zaraz potem to my dokładaliśmy ten kolejny punkcik i przy piłkach setowych mieliśmy już przewagę po swojej stronie. To na pewno cieszy. W trzeciej partii udało nam się odjechać w jednym ustawieniu na parę punktów i przy naszym prowadzeniu 2:0 w setach, rywalom trudno było wrócić do meczu, zwłaszcza, że to my kontrolowaliśmy grę na zagrywce, dobrze prezentowaliśmy się w kontrataku. Ten trzeci set był miły i przyjemny, ale to przede wszystkim zasługa naszej dobrej gry i skupienia do samego końca.

W tym półfinale faworytem była ONICO. To nakładało na Was dodatkową presję?

– Ja nie czytam gazet, więc nie wiem kto był stawiany w roli faworyta. Jak dla mnie, to może ONICO zawsze być faworytem, byle to my będziemy wygrywać mecze (śmiech). Jest to bardzo dobra drużyna, mają drugie miejsce w tabeli, ostatnio z nami wygrali, może rzeczywiście cyferki były po ich stronie. Nie można mieć żadnych pretensji, że to ONICO miało być faworytem. W finale na pewno faworytem jest ZAKSA, bo wiadomo, że nie przegrała jeszcze ani jednego meczu w lidze. Postaramy się sprawić kolejną sensację.

Bardzo dobrze zagraliście serwisem i od tego w zasadzie wszystko się zaczynało?

– Na pewno wywieraliśmy dużą presję na zagrywce, nieraz może ten serwis nam nie siedział, bo popełnialiśmy błędy, ale każdy inny był bardzo mocny, odrzucał ONICO od siatki, dzięki czemu lepiej nam się grało blokiem. Tak można grać, tak można ryzykować, mimo tych błędów, jeżeli pozostałe zagrywki są mocne i trafione w boisko, co powoduje, że przeciwnik nie może grać płynnie, to też jest dobry znak. Ostatnimi czasy gramy coraz lepiej, coraz równiej, ale to jest dopiero mały kroczek, bo jeśli w niedzielę przegramy, to nic nam ten mecz nie da.

Dobry mecz zagrał też Fromm na przyjęciu, co nie było jego mocną stroną. Niemiec wskakuje na swój wysoki poziom?

– Na pewno dobrze sobie poradził, ale to nie tylko w tym meczu, a od kilku spotkań. Christian złapał dużo pewności siebie, nie trzeba go przykrywać w przyjęciu, wchodzi pod piłkę i przyjmuje twardo, nie ma asów na nim, a tyle nam wystarczy. Jeżeli będziemy trzymać przyjęcie, plus będziemy mieli mocną zagrywkę – a strzelamy mocno prawie wszyscy, bo w drużynie jest tylko dwóch flotowców – to mamy materiał by grać i wygrywać.

Teraz dosłownie chwila oddechu i finał z ZAKSĄ. Jakie nastawienie przed tym meczem o pierwsze trofeum 2019 roku?

– Nastawienie na pewno bojowe (śmiech). Szybka kolacja, regeneracja, na pewno będziemy oglądali jeszcze wideo. Dobrze, że wygraliśmy półfinał w trzech setach, bo nie zostawiliśmy aż tak dużo zdrowia i sił na boisku, a graliśmy mecz drugi, czyli później. Na pewno pełni świeżości i energii będziemy walczyli o Puchar.

ZAKSA gra bez kontuzjowanego Sama Deroo. To duże osłabienie rywali?

– Grali kapitalnie dwa pierwsze sety z zespołem z Zawiercia – tyle udało mnie się zobaczyć – i kompletnie nie było widać braku Sama Deroo. Na pewno jest to osłabienie, kiedy trzeba będzie wykonać zmiany na pozycji. Taki jest sport, to w sporcie niestety się zdarza. W półfinale też Bartek Kwolek doznał urazu, ale dobrze, że udało mu się jednak wrócić jeszcze na parkiet. Kontuzje są nieodłączną częścią zawodowego sportu, tak się czasami dzieje. Oby w finale się nic takiego nie wydarzyło.

Jak wspominasz Puchar Polski we Wrocławiu z poprzednich lat?

– Mam na swoim koncie jeden finał przegrany, jeden wygrany, więc miło by było wygrać, chociaż ZAKSA ma podobny stosunek (śmiech). Zobaczymy jak będzie. Puchar Polski to fajny turniej, bo nie liczą się żadne punkty. Także można dwa sety przegrać, a bić się dalej, aby jeden mecz wyszarpać. Styl nie ma znaczenia. Trzeba grać tak, aby wygrać i nie ukrywam, że będę bardzo szczęśliwy jeżeli uda się to zwycięstwo „wyszarpać”.

Od niedawna macie nowego kolegę w drużynie, Wojtka Ferensa. Rozumiem, że niesmak po całej sytuacji i hucznym odejściu Salvadora Olivy odszedł wraz z nim? Ferens będzie w stanie zastąpić Olivę?

– My się jakby szybko z tym oswoiliśmy. Trener szybko powiedział, że Salvador chce odejść, z resztą Salvador sam powiedział to w szatni i dla nas ten temat był zamknięty. Salvadora nie było już potem w szatni, więc my robiliśmy swoje. Jeżeli się pojawiał na meczu, to po prostu z obowiązków kontraktowych. Myślę, że Ferens jest w stanie go zastąpić. Chociaż ciężko nawet tak mówić, bo nie wiadomo co by miał zastępować (uśmiech). Oliva zagrał w dwóch spotkaniach i tak naprawdę za dużo na obecnych możliwości nie wiem. Wojtek na pewno wyżej skacze niż Salvador, ma trochę inne atuty niż on. Młody zawodnik, wracający po swoich kontuzjach i na pewno jest to bardzo inteligentny i fajny facet, również do żartu. Powoli się wprowadza do gry, po powrocie z Francji się aklimatyzuje i przestawia na granie innymi piłkami, bo tam grał Moltenami.

W Wrocławiu rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot. PlusLiga, Kowolik