Kurek: walczymy cały czas

Bartosz Kurek, reprezentacyjny atakujący  w rozmowie po meczu zwycięskim z Francją.

Wracasz do gry na pozycji atakującego. Jak się czułeś na boisku, do tego wygrywając z Francją do zera?

– Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogę być pod taką presją ,wchodząc na boisko. Z każdym kolejnym meczem ta presja rośnie, ale myślę, że to pozytywna presja. Nikt przecież nie chce, żebyśmy się zatrzymali i żeby fajna seria zwycięstw się skończyła. Walczymy cały czas o każdą piłkę. Dzisiaj może rzeczywiście to nie była ta wielka Francja w najmocniejszym składzie – ta, która będzie chociażby w turnieju finałowym. Zwycięstwo z nimi zawsze cieszy, bo w ostatnich latach mieliśmy problemy z graniem na takim poziomie, na jakim oni grają.

 

Jest sporo rotacji zawodników, jednak są tez wyniki. Taki system grania Tobie odpowiada?

– Nie trzeba znać siatkówki od podszewki, żeby wiedzieć jak nasz zespół jest konstruowany. Nie będziemy się opierać na pojedynczych zawodnikach, co było widać dzisiaj, kiedy trener zrobił podwójne zmiany. Trzeba się przyzwyczaić do takich zmian. Na pewno to jest coś nowego dla nas, ale efekty są niesamowite. Musimy popracować nad pewnymi elementami systemu, który chcemy stworzyć, ale jeżeli już widać spontaniczność, to dobrze świadczy o nas.

Jak ocenisz swój występ w meczu z Francją?

– Uważam, że to był niezłym mecz w moim wykonaniu, tym bardziej, że to był pierwszy mecz o stawkę od ćwierćfinału w Rio na tej pozycji. Na początku było mi trochę ciężko wejść w to spotkanie, ale z biegiem czasu czułem się coraz lepiej. Jest nad czym pracować, ale jestem na dobrej drodze.

Odbywasz indywidualne treningi, tak było w Krakowie. To inicjatywa Twoja, czy trenera?

– Myślę, że każdy trener, który ze mną pracował, wie, że ja lubię ciężko pracować. Ciężki trening nigdy nie był dla mnie problemem. Skończyłem ligę trochę wcześniej niż koledzy, więc potrzebuję więcej treningu. Trzy tygodnie to jest jednak duża różnica, muszę więc pracować więcej niż inni.

Trener Heynen zasłynął już tym, że potrafi krzyknąć na Was z niezadowoleniem. Jednak chyba z meczu na mecz coraz mniej jest takich sytuacji, co świadczy o jego zadowoleniu z Waszej gry?

– Trzeba być bliżej boiska, żeby słyszeć co Vital krzyczy po konkretnych akcjach. Zdarzają nam się jeszcze błędy, które on chciałby wyeliminować, bo są nieakceptowalne. W takich sytuacjach trener rzeczywiście rzuca mocniejsze słowa. Myślę jednak, że takie podejście jest dużo prostsze i dużo szybciej dociera do głowy zawodnika w tym całym szale i oku cyklonu, które się tworzy. W Opolu (mecz towarzyski z Kanadą-przyp.red.) zagraliśmy fatalne spotkanie przez dwa sety, więc ostre słowa nam się należały.

 

Z Łodzi: Ludmiła Kamer