Michalczyk: Nie poddaliśmy się w żadnym momencie meczu

Trener BKS-u Visły Bydgoszcz bezpośrednio po meczu z Jastrzębskim Węglem miał lekki niedosyt, że jego drużyna wywiozła ze Śląska tylko jeden punkt. – Oczywiście, że pewnie jak ochłonę i zejdą emocje, to będę cieszył się ze zdobytego punktu. Niedosyt pojawia się w związku z tym, że wiem jaki potencjał drzemie w tych zawodnikach. Wierzę w naszą w drużynę. – powiedział Przemysław Michalczyk po przegranym tie-breaku.

Gratuluję wygrania punktu w Jastrzębiu. Niewiele brakowało, a byłoby pierwsze zwycięstwo i to za trzy punkty.
– Za każdym razem brakuje niewiele, czy to do zdobycia punktu, wygrania decydującego seta, a w konsekwencji cały czas niewiele brakuje nam, by ostatecznie wygrać mecz. Byłem naprawdę oczarowany tym, jakimi wojownikami byliśmy w tym meczu. Każdy z zawodników wchodzących na boisko, wnosił do zespołu wielką walkę, determinację i to jest to, o co nam chodzi. Nie poddaliśmy się w żadnym momencie tego meczu. Wielki szacunek dla chłopaków za taką postawę.

Mieliście taktycznie rozpracowanych rywali, sprawdziły się założenia? Gra Jastrzębskiego jest wielką niewiadomą w tym sezonie.
– Bardzo trudno jest się przygotować od strony taktycznej pod Jastrzębski Węgiel. Nie ma stałej szóstki, wprowadzanych jest dużo zmian. W dzisiejszym meczu, chociażby wejście Fromma czy Gladyra były bardzo dobre. Moim zdaniem te zmiany przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść gospodarzy. Nie jest łatwo przygotować się do meczu z tak dobrze personalnie zbilansowanemu przeciwnikowi. Jastrzębski może i ma obecnie jakiś „dołek”, ale
to nadal jest bardzo mocna drużyna. Cały czas powtarzam, że Jastrzębie, to jest jedno z lepszych miejsc do grania w siatkówkę.

To chyba tak z sentymentu Pan mówi?
– Jastrzębie ma bardzo dobre warunki. Mają super halę, w której naprawdę dobrze gra się w siatkówkę. Oczywiście, pewnie jest też w tym trochę sentymentu. Może nie do samej hali, bo za moich czasów, jako zawodnika, jej jeszcze nie było, to nie ten „kurnik” kochany. W Jastrzębiu jest również ciągle mnóstwo ludzi, których znam i zawsze bardzo przyjemnie mi się tutaj wraca.

Będę się upierała, że ten punkt wywieziony z Jastrzębia to dobry rezultat. Każde oczko ugrane na mocnym rywalu jest swoistym bonusem. Nikt przecież nie wymaga abyście ogrywali tych najmocniejszych w lidze.
– Oczywiście, że pewnie jak ochłonę, zejdą emocje, to będę cieszył się ze zdobytego punktu. Przede wszystkim jednak cieszy mnie gra naszego zespołu. Wielki szacunek za to, co zrobiliśmy, ile ser ducha, ale i umiejętności zostawiliśmy na placu gry. To jest to, o czym chcę, żebyśmy pamiętali podczas każdego meczu i treningu. Wierzę w nasz zespół, mamy umiejętności i jak gramy swoje, z dobrym nastawieniem, to będziemy w stanie osiągnąć cel. W tym meczu to pokazaliśmy. Dla nas plan jest prosty. Własną dobrą grą mamy stworzyć sobie możliwości do zdobywania punktów. Jeżeli skupimy się na wyznaczonych zadaniach, to krok po kroku będziemy te punkty meczowe zdobywać.

Porównując warunki meczowe do warunków treningowych, na ile jest wykorzystywany potencjał BKS-u Visły Bydgoszcz na boisku?
– Na pewno sporo naszego potencjału już potrafimy wykorzystać. Jednak cały czas pozostaje go jeszcze sporo do pokazania. Najwięcej brakuje nam w jakości i powtarzalności. To jest moim zdaniem klucz do siatkówki. Najlepiej widać to w polu zagrywki. Jeżeli tam wywiera się presję na przeciwniku, nie popełnia się błędów, czyli mamy regularność, to wtedy widoczne są efekty. Najważniejsze, żeby właśnie poszczególne siatkarskie elementy utrzymać
jakościowo na dobrym poziomie. A co do warunków treningowych, to ciężko mówić o regularnym treningu, bo liga pędzi strasznie szybko. Z Jastrzębskim zagraliśmy właśnie mecz rundy rewanżowej, także już rozpoczęliśmy kolejną rundę, a liga trwa od niespełna miesiąca. Dla zespołów, które muszą pracować nad sobą, nad zgraniem, chcących się rozwijać, to tego czasu na trenowanie jest bardzo mało.

Z drugiej strony, może właśnie najłatwiej tym najmocniejszym urywać punkty teraz, kiedy są obciążeni sezonem reprezentacyjnym, kiedy nie są jeszcze jakoś wyjątkowo przygotowani do trudów ligi?
– Różne są teorie. Każdy ma swoją i pewnie różne scenariusze będą się sprawdzały. My idziemy krok po kroku do przodu i nasz zespół zaczyna coraz lepiej funkcjonować. To jest duży plus. Dla nas każdy mecz jest tak samo ważny. Naszym zadaniem jest grać dobrze, bez względu na to, kto znajduje się naprzeciwko.

Jednak komuś te punkty trzeba urywać i z kimś wygrywać.
– Oczywiście. Dlatego dla nas nie ma mniej czy bardziej ważnych spotkań, ponieważ w każdym kolejnym swoją dobrą grą możemy znaleźć szansę na wygranie punktów, czy w końcu samego meczu.

Mecz z GKS-em, mistrzem tie-breaków, przegranych tie-breaków, będzie kolejną okazją do zwycięstwa?
– Jak na razie również nie doczekaliśmy się jeszcze tie-breaka z happy endem dla nas.

To jednak już jest ta z grona drużyn, gdzie można realnie myśleć o zwycięstwie?
– Jasne, jak z każdym. Dla nas naprawdę nie ma różnicy kto staje po drugiej stronie siatki, bo i tak to nasi rywale stawiani są w roli faworytów. Podchodzimy do każdego meczu tak samo, walczymy. Zostawiamy serce na boisku w każdym spotkaniu.

Szalone tempo na początku ligi pokazuje jak bardzo jest ona nierówna?
– Nierówna, ale wyrównana, można powiedzieć. Póki o żadna z drużyn nie odstaje jakoś wyraźnie poziomem. Mecze momentami są na bardzo dobrym poziomie i fajnie się je ogląda. Nawet spotkania tych drużyn, będących na tak zwanych „straconych” pozycjach w konkretnych meczach, są przyjemne dla oka.

Jak chociażby MKS? Który tak jak Wy, walczy, ale punktów brakuje.
– Będzin naprawdę fajnie wygląda, ich gra jest poukładana. Na pewno w końcu uda im się wykorzystać swoje szanse, podobnie jak i nam.

Jednak na finiszu pozostaną faworyci?
– Sezon jest długi, zaczął się niespełna miesiąc temu. Na pewno niespodzianek i emocji w trakcie ligowych rozgrywek nie zabraknie.

Czego Wam życzyć na ten sezon?
– Zdrowia, przede wszystkim. I wspomnianego wcześniej progresu z meczu na mecz.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer