MŚ, gr. D : Triumfatorzy Ligi Światowej pokonani!

W pierwszym spotkaniu drugiej serii gier w grupie D po zaciętej walce reprezentacja Iranu pokonała USA 3:2. Mistrzowie Azji prowadzili już 2:0, jednak Amerykanie zdołali się podnieść i o losach meczu zdecydował tie-break.

Zarówno Iran jak i USA do spotkania rozgrywanego we wczesne wtorkowe popołudnie przystępowały w dobrych humorach po wygranych w pierwszych swoich meczach, co zwiastowało wielkie emocje w dzisiejszym starciu.

Pierwszą odsłonę lepiej rozpoczęli Irańczycy, którzy za sprawą dwóch prostych błędów atakującego Stanów Zjednoczonych wyszli na dwupunktowe prowadzenie 3:1. Od tego momentu ekipa USA wzięła się mocno do pracy i to oni na pierwszej przerwie technicznej byli „z przodu” 8:6. W miarę upływu kolejnych piłek spotkanie w Krakowie zaczynało się „zawiązywać”, czego efektem było szybkie odrobienie strat przez podopiecznych Slobodana Kovacia. Od tego momentu kibice w hali oglądali walkę punkt za punkt, która została przerwana przy stanie 19:19, kiedy to Irańczycy za sprawą dobrej zagrywki i bloku zdołali odskoczyć swoim rywalom na dwa oczka, które jednak Amerykanie szybko zdołali odrobić doprowadzając do remisu po 22. I gdy wydawało się, że losy pierwszej odsłony rozstrzygną się w grze na przewagi wtedy to za sprawą świetnego pojedynczego bloku Seyeda oraz piorunującej zagrywki Mirzajanpoura to łupem Iranu padła pierwsza partia 25:23.

Podbudowani zwycięstwem w pierwszej odsłonie przedstawiciele Azji drugą część rozpoczęli bardzo dobrze, czego dowodem było prowadzenie na pierwszej przerwie technicznej 8:6. Co gorsza dla podopiecznych Johna Sperawa ani myśleli zwolnić i za sprawą świetnej dyspozycji na zagrywce zdołali wysforować się na pięciopunktowy dystans, którego nie oddali do końca seta wygrywając również i drugą odsłonę tym razem w stosunku 25:17 i prowadzili już 2:0.

Dziesięciominutowa przerwa po drugim secie podziałała niczym zbawienie na Amerykanów, którzy mimo początkowych problemów w miarę upływu czasu zaczęli przypominać zespół, który w imponującym stylu sięgnął po zwycięstwo w tegorocznej Lidze Światowej. Duży wpływ na to miało kilka korekt personalnych po stronie Jankesów, bowiem wprowadzeni gracze całkowicie odmienili grę Amerykanów, którzy pewnie wygrali trzeciego seta 25:19 i w ten sposób wciąż mogli realnie myśleć o końcowym sukcesie w tym szlagierowym pojedynku grupy D.

Czwarta odsłona pod względem sportowym byłą kontynuacją trzeciej, bowiem Amerykanie ewidentnie odnaleźli swoją dobrą dyspozycję i z każdą kolejną akcją „nakręcali się” pozytywnie. Z drugiej strony jednak należy podkreślić, że wymiernie w tym powrocie pomagała im ekipa rywali, którzy nie byli tak skuteczni jak w dwóch pierwszych partiach. Efektem tak drastycznego obniżenia jakości gry był łatwo przegrany do 18 set i o losach tego spotkania zadecydować miał tie-break.

Decydującą partię lepiej rozpoczęli Irańczycy, którzy dzięki dobrej grze w bloku wyszli szybko na dwupunktowe prowadzenie. W grze podopiecznych Kovacia widać było powrót do tego co pokazywali w dwóch pierwszych setach, zaś Amerykanie lekko spuścili z tonu o czym świadczył wynik przy zmianie stron – 8:5 dla Iranu. Od tej pory jednak niezmordowani Jankesi nie dawali za wygraną i dzięki dobrej dyspozycji Sandera oraz Ciarellego zdołali doprowadzić do remisu po 13 i o tym kto zwycięży w szlagierze grupy D rozstrzygała gra na przewagi. Tę, lepiej wytrzymali Irańczycy, którzy po autowym ataku Andersona mogli cieszyć się z drugiej wygranej w tym turnieju.

Po spotkaniu doszło do niecodziennej sytuacji, ponieważ mimo, że pierwszy sędzia Andriej Zenowicz zakończył zawody i kapitanowie obu ekip złożyli podpisy na protokole meczowym to po ostatniej piłce rosyjski arbiter analizował zapis challenge, jednak ostatecznie nie zmienił swojej decyzji i to Irańczycy ostatecznie cieszyli się z końcowego zwycięstwa.

USA – Iran 2:3 (23:25, 19:25. 25:19, 25:18, 15:17)

U.S.A : Anderson, Sander, Lee, Holt, Christenson, Muaguatutia, Shoji (L).

Iran : Mirzajanpour, Seyed, Ghafour, Ghaemi, Gholami, Marouf, Zarif (L).