Popiwczak: Mam świadomość, że gramy dla całego narodu

Jakub Popiwczak libero Jastrzębskiego Węgla oraz reprezentacji Polski podzielił się z nami wrażeniami jakie towarzyszyły mu podczas pierwszego meczu biało-czerwonych w tym sezonie.

Podopieczni trenera Vitala Heynena rozegrali w Arenie Gliwice towarzyski mecz z udziałem publiczności z reprezentacją Niemiec. Mecz otwierał tegoroczny sezon reprezentacyjny, a Jakub Popiwczak dostał okazję do rozegrania dwóch setów w pełnym wymiarze.

Praktycznie tydzień zgrupowania i pierwszy mecz rozegrany. Dostałeś szansę na pokazanie się publiczności. Jak wrażenia z tego póki co krótkiego okresu spędzonego na kadrze, no i z meczu?
– Bardzo fajnie, bardzo fajne treningi, atmosfera. Pierwsze akcje meczu, szczególnie przy takiej publiczności to coś wspaniałego. Nie ukrywam, że się zdziwiłem, bo niby sparing, a przyszło prawie 10 tys. kibiców i atmosfera była cudowna. Bardzo fajnie się grało, to był taki dłuższy debiut mój w kadrze i bardzo się cieszę, że mogę być w tej grupie – grupie mistrzów świata, bo tak trzeba powiedzieć.

Trener Heynen jest charyzmatyczny, jednak dla Ciebie to nie nowość, na co dzień też obcujesz z charyzmatycznym szkoleniowcem.
– Myślę, że Roberto Santilli też jest charyzmatyczny (śmiech). Wiadomo, że trener Vital Heynen jest troszkę inny. Jednak cały czas jest presja na treningach, każdy daje z siebie maksa i trzeba się pilnować aby nie dopuścić do rozluźnienia.

W tym sezonie mocny zaciąg Jastrzębskiego Węgla pojawił się w kadrze – czterech zawodników: Popiwczak, Szalacha, Fornal i Konarski. Jest to jakoś komentowane w zespole?
– Śmiejemy się na treningach, że Jastrzębski ma jedną z najsilniejszych reprezentacji w kadrze. Poza nami jest jeszcze tylko Skra. Takiej sytuacji jeszcze nie było. To cieszy, że taka kolonia z naszego klubu jest na reprezentacji. Są jakieś żarty, czy zaczepki, które z pewnością w sezonie ligowym jeszcze nabiorą na znaczeniu (śmiech).

W pokoju jesteś z Michałem Szalachą, to znaczy, że “złapaliście” dobry kontakt po tym krótkim czasie jaki spędziliście razem w klubie?
– Z Michałem Szalachą w sumie się za bardzo nie znamy. Spędziliśmy w klubie raptem kilka tygodni razem. Teraz jest okazja by się lepiej poznać. Rzeczywiście jesteśmy razem w pokoju i fajnie, że jest taka możliwość, bo to buduje relacje i dobrze wróży na kolejny sezon klubowy.

Wróćmy do reprezentacji. Teraz mecze Ligi Narodów w Spodku. Jednak na Ciebie trener ma chyba nieco inny plan?
– W Katowicach raczej mnie nie będzie. Trener podał nam plan, jednak nie chce mówić w jakich meczach mogę zagrać. Teraz będę miał przerwę, ale będę musiał indywidualnie zadbać o siebie i pilnować się by pozostać w treningu. Także będę miał teoretycznie wolne, ale nie na leżenie do góry brzuchem.

Jakie pokładasz nadzieje i co chcesz osiągnąć w tym sezonie reprezentacyjnym, tak indywidualnie dla siebie?
– Plany na ten sezon reprezentacyjny osobiście mam takie, by wykorzystać każdą szansę jaką dostanę, do jak najlepszego pokazania się i zagrania dobrych spotkań. Liczę na to i wiem, że takie szanse dostanę i chce je jak najlepiej wykorzystać.

Czy mecze ligowe, a te reprezentacyjne różnią się czymś dla Ciebie? Są inne emocje?
– Na pewno się różnią. Pierwsza rzecz, to ilość osób na trybunach i wspaniała atmosfera. Po drugie, chyba najważniejsze dla mnie, to fakt, że jest grany hymn narodowy. Jest ten przysłowiowy dreszczyk na ciele. Dla mnie, dla zawodnika, który nie miał okazji wysłuchać zbyt wiele jeszcze razy hymnu stojąc na boisku, wywołuje to jakąś ekscytację i dumę. Mam świadomość, że nie gramy tylko dla siebie, ale dla kibiców i całego narodu. Trener Heynen na pierwszym spotkaniu podkreślił, że w tym kraju fantastyczną sprawą jest to, że możemy grać dla całego narodu, bo naród żyje tym co się dzieje, żyje siatkówką. To jest prawda i te słowa jakoś utkwiły mi w głowie.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer