Żygadło: waleczność naszą wizytówką

Stocznia Szczecin po porażce z ZAKSĄ, w 3 kolejce ligowych zmagań pokonała na wyjeździe Jastrzębski Węgiel. Łukasz Żygadło, rozgrywający Stoczni Szczecin opowiedział o nowej drużynie oraz powrocie na polskie parkiety.

Niełatwy początek ligi i przełamanie w 3 kolejce. W Jastrzębiu Stocznia zagrała swoją grę?
– Nie pokazaliśmy jeszcze swojej mocy. Jak w każdym projekcie początki są trudne. Trzeba się skupić na własnej pracy, nad własną grą, nad wszystkimi elementami, by to wszystko funkcjonowało. Podobało mi się w Jastrzębiu to, że walczyliśmy do końca. Mam nadzieję, że to będzie naszą wizytówką – waleczność. Walka do końca i nieodpuszczanie. Dzięki temu udało nam się wyciągnąć w trzecim secie wynik, przegrywając 21:24.

Zagrywka Maziarza w secie pierwszym odwróciła wynik, zacięta i zwycięska końcówka kolejnej partii, odrobione straty w secie trzecim. Po tym poznaje się silne i pewne siebie drużyny?
– Mamy w drużynie indywidualności, które właśnie w tych trudnych, decydujących momentach pokazują swoje możliwości i o to chodzi, żeby cała drużyna, zmiennicy wchodzący zadaniowo na boisko się uzupełniali, pomagali sobie. O to chodzi i oby tak dalej było.

Miejmy nadzieję, że hasło “Stoczni odcięło prąd”, na przestrzeni sezonu będzie dotyczyło tylko sytuacji z 1 kolejki, a nie waszej gry.
– Uwierzcie, że ten mecz z Gdańskiem, który się nie odbył wcale nam nie pomógł. Chcieliśmy dobrze wejść w ligę w pierwszym meczu. Później ZAKSA się przejechała po nas. Moim zdaniem, na chwilę obecną ta drużyna gra najlepszą, najbardziej poukładaną siatkówkę. My musimy cały czas pracować nad swoją grą, nad wszystkimi elementami, by to wszystko dawało efekty w postaci wygranych.

Jak oceniasz postawę jastrzębian?
– Jastrzębski Węgiel, to bardzo trudny przeciwnik. Mają piękną halę. Ja przepraszam, ale jestem pierwszy raz w tej hali. Pamiętam czasy “kurnika” i różnych rzeczy jakie tam się działy, a to jest przepiękny obiekt. Także tym bardziej się cieszymy, że tu wygraliśmy.

Wracasz po wielu latach na krajowe parkiety. Można powiedzieć nareszcie?!
– To już 11lat minęło od kiedy przyjechałem na jeden sezon do Kędzierzyna. Nie ukrywam, że chciałem wrócić do Polski i teraz nadarzyła się ku temu okazja. Czuję i wierzę w to, że to będzie dobry powrót.

Wracasz też do zupełnie innej ligi niż ta, z której wyjeżdżałeś…
– Oczywiście. Nawet na przykładzie właśnie tej hali to widać. Rozwój, który zaszedł, pod względem rozwoju, organizacji klubów, zaplecza, to jest niebo, a ziemia. Naprawdę przyjemnie się gra przy takich warunkach.

Resovia, to kolejny rywal Twojej drużyny. Póki co rzeszowianie są chyba największym rozczarowaniem?
– Za dużo nie wiem o Resovii. Poza tym, że jeszcze nie wygrali spotkania, to niewiele mogę o tej drużynie powiedzieć. Na pewno będą robili wszystko, by udowodnić wszystkim i samym sobą, że są mocną drużyną. To z pewnością nie będzie łatwy mecz.

Na co liczy Stocznia Szczecin? Jaki jest cel na ten sezon?
– Będziemy robić wszystko, by grać jak najlepiej. Powiem jednak tak, naszym celem jest gra w Lidze Mistrzów w następnym sezonie.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer
Fot. PlusLiga, M. Kowolik