Kaczmarek: Nawet o tym nie marzyłem

 


Bardzo się cieszę, że uczestniczę w tym wszystkim co się dzieje. Wszystko tu jest dla mnie nowe – nie kryje zadowolenia z udziału w mistrzostwach Europy młody atakujący Łukasz Kaczmarek, który rzutem na taśmę znalazł się w drużynie De Giorgiego.

Dostałeś szansę na dłuższe pojawienie się na boisku i szansę wykorzystałeś.
– Czy wykorzystałem swoją szansę? Nie mnie to oceniać. O to trzeba zapytać trenera. Wchodzę na boisko i robię wszystko, co w mojej mocy. Staram się zawsze dać drużynie swoje sto procent. Cieszę się że mogłem pomóc drużynie.

Mecz z niżej notowaną Estonią nie był z gatunku tych łatwych, szybkich i przyjemnych.
– To nie był łatwy mecz, ale takie mecze mobilizują i też są potrzebne. Zwłaszcza kiedy gra jest zacięta w końcówkach i gra się na przewagi. W trzecim secie przegrywaliśmy, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką. To pokazuje, że jesteśmy bardzo silni psychicznie. Ta wygrana i styl, w jakim po nią sięgnęliśmy, dobrze rokuje na przyszłość.

Czy to znaczy, że ustabilizowaliście formę po falstarcie?
– Jak widać, myślę że tak. Na mistrzostwach nie ma słabych drużyn i każdy mecz jest trudny, co pokazują też wyniki w innych grupach. Drużyna z Estonii prezentowała niesamowity poziom na tym turnieju. My cieszymy się jednak ze swojej gry i z tego, że wyszliśmy obronną ręką, wygrywając 3:0.

Kolejny rywal – Słowenia, niby nie jest europejskim mocarzem, ale nie grają tam też anonimowi zawodnicy.
– Na tym turnieju w żadnej drużynie nie ma anonimowych nazwisk. Ze Słowenią zagraliśmy trzy mecze kontrolne. Materiału mamy dużo i na pewno się dobrze do tego meczu przygotujemy i… będzie dobrze.

Nie będzie różnicy, że do kolejnego meczu mamy mniej czasu niż rywal? Że musimy się przeprowadzić z Gdańska do Krakowa? Że inna hala, na której Słowenia gra od początku?
– Nie. Znamy polskie hale i nie będzie z tym problemu. Poza tym graliśmy tam niedawno Memoriał Wagnera i gra się nam w tej hali dobrze. Wtorek jest dniem wolnym od meczów, więc to, że Słowenia skończyła mecz trochę szybciej, to nic nie znaczy. Ja jestem zdania, że na każdym turnieju jest jeden słabszy mecz i mam nadzieję, że my ten mecz mamy już za sobą. Teraz będzie już tylko lepiej.

Siłą tej drużyny jest wyrównany skład?
– Tak, naszą siłą jest cała grupa, cała czternastka. Przez całe wakacje trenowaliśmy w 18 osób, ale trener ostatecznie postawił na 14 najlepszych. Każdy dokłada cegiełkę do gry drużyny. W tym zespole każdy może zastąpić każdego i to jest siła tej ekipy.

Dociera do Ciebie to co się dzieje wokół? Niedawno mogłeś nie pojechać na mistrzostwa, a tymczasem w trzecim meczu ciągniesz grę drużyny.
– Dociera, musi docierać. Nawet o tym nie marzyłem. Wszystko przewróciło się o 180 stopni w tak krótkim czasie. To dla mnie wspaniała sprawa. Jeszcze niedawno czekałem na to, czy trener powoła mnie na te mistrzostwa. Teraz jestem tutaj i chcę pomagać reprezentacji w zdobyciu medalu. Nie zadowala mnie to też do końca, bo ja nadal chce się rozwijać, piąć się w górę i być coraz lepszy.

Pierwsza tak duża impreza dla Ciebie, jest trema? Coś Ciebie zaskoczyło?
– Atmosfera jest naprawdę niesamowita. Otoczka tej imprezy i sami kibice, to wszystko jest fantastyczne. Nie pozostaje nic innego jak tylko bawić się siatkówką. Bardzo się cieszę, że uczestniczę w tym wszystkim co się dzieje. Wszystko tu jest dla mnie nowe. Jeżeli są zaskoczenie, to tylko na plus. Do tej pory jeździłem na mistrzowskie imprezy, ale to było w siatkówce plażowej i to było zupełnie co innego. Na tym turnieju mamy wszystko czego potrzeba.

 

Z Gdańska: Ludmiła Kamer/fot. CEV