Kochanowski: Nie ma miejsca na pomyłkę

Reprezentacja Polski z kompletem zwycięstwem zameldowała się na pierwszym miejscu grupy A i w meczu 1/8 CEV EUROVOLLEY zmierzy się z Finlandią. O przebiegu fazy grupowej, smutnym powrocie z Tokio i odbudowaniu formy psychicznej rozmawialiśmy z Jakubem Kochanowskim, środkowym biało-czerwonych.

Wyjeżdżacie zadowoleni z Krakowa? Wygraliście wszystkie spotkania w fazie grupowej i z pierwszego miejsca awansowaliście do kolejnego etapu.

  • Na pewno jesteśmy spełnieni. Mieliśmy wygrać grupę i tego dokonaliśmy. Postawiliśmy pierwszy krok do upragnionego medalu.

W jakich nastrojach i z jakim nastawieniem przyjeżdżaliście do Krakowa? Wiemy wszyscy, jak bardzo przeżyliście przegrany ćwierćfinał z Francją podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

  • Znalezienie radości z gry w siatkówkę było jednym z najważniejszych naszych celów w ostatnim czasie. Chcieliśmy zapomnieć o tym, co wydarzyło się na igrzyskach w Tokio. Wydaje mi się, że dobrze nam to idzie. Mamy ogromne wsparcie kibiców, także nie widzę ani po sobie, ani po chłopakach, żeby ktokolwiek z nas nadal myślał o tamtych wydarzeniach.

Jesteś zadowolony ze swojego występu w tej fazie grupowej CEV EUROVOLLEY?

  • Zawsze można znaleźć jakieś zastrzeżenia co do swojej gry, bo nikt nie jest w stanie zagrać perfekcyjnie. Ogólnie rzecz biorąc, nie narzekam na moje występy, bo zdarzają się gorsze mecze, ale przed najbliższym spotkaniem chciałbym wprowadzić jakieś drobne poprawki.

Tegoroczne Mistrzostwa Europy obfitują w wiele niespodzianek, trudno tutaj o wskazywanie faworytów poszczególnych spotkań?

  • Turniej Mistrzostw Europy, to naprawdę ciężka impreza sportowa. Poza tym mamy za sobą długi i wymagający sezon. To było więc pewne, że będą niespodzianki. Cieszymy się, że takie niespodzianki nie odbywały się u nas w grupie.

Dwadzieścia cztery zespoły rywalizujące w CEV EUROVOLLEY to dobre rozwiązanie na promowanie siatkówki?

  • Myślę, że tak. Nie możemy patrzeć tylko na nas. Ważne jest to, żeby siatkówkę promować we wszystkich europejskich krajach, żeby ta dyscyplina była coraz popularniejsza. To wszystkim nam przyniesie korzyści, jeżeli ludzie zaczną się coraz bardziej interesować siatkówką. Tak naprawdę przecież na każdym turnieju są drużyny, które nie grają najlepszej siatkówki, a jadą po prostu ją promować. Musimy zaakceptować ten pomysł. Wydaje mi się, że efekt jest dobry, bo o siatkówce mówi się coraz więcej w Europie. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

Trudno jest mobilizować się na mecz z tymi teoretycznie słabszymi rywalami?

  • Jest to troszeczkę inny rodzaj motywacji. W meczach, w których powinniśmy teoretycznie osiągać gładkie zwycięstwa, o wiele bardziej trzeba skupić się na swojej grze. Z kolei z drużynami, które gdzieś tam pretendują do tytułu mistrzowskiego ważniejsza jest taktyka. Nie jestem w stanie powiedzieć, która z tych opcji jest trudniejsza. Na szczęście do tej pory udawało nam się dobrze zmobilizować na wszystkie spotkania. Oby było tak dalej.

Teraz każdy mecz będzie jak finał?

  • Rzeczywiście tak jest. Każdy mecz może kosztować odpadnięcie z turnieju, więc nie ma miejsca na pomyłkę. Wydaje mi się, że właśnie to pomoże wykrzesać z siebie siły do lepszej gry.

Który mecz fazy grupowej dał Wam najwięcej, jeśli chodzi o pewność siebie?

  • Zdecydowanie, mecz z Serbami pokazał nam, że pomimo tego, iż nie gramy na swoim najlepszym poziomie, to potrafimy pokonać obrońcę tytułu. To był chyba ten moment, w którym doszło do nas, że jesteśmy na imprezie mistrzowskiej i musimy pokazywać się z jak najlepszej strony. Jesteśmy w stanie w tym momencie wejść na wysoki poziom, więc jesteśmy też w stanie bić się o medale.

Jak czujecie się fizycznie po tych meczach w Krakowie?

  • Mieliśmy ten komfort, że nasza grupa nie była najmocniejsza. Mogliśmy więc dużo rotować składem, zresztą z tego słynie Vital Heynen. Nie wydaje mi się więc, żeby ktoś z nas – mimo dużej ilości spotkań – był zmęczony.

Z Krakowa: Ludmiła Kamer