Sasak: cieszy, że możemy grać

Rozmowa z atakującym Trefla Gdańsk, Kewinem Sasakiem, który w Jastrzębiu wyszedł w meczowej szóstce, zastępując Mariusza Wlazłego. Gdańszczanie co prawda przegrali z Jastrzębskim Węglem 0:3, jednak walki i dobrych fragmentów gry nie brakowało. Oto co powiedział o gdańskiej grze i drużynie Kewin Sasak:

Przyjechaliście do Jastrzębia pewnie po zwycięstwo, doznaliście porażki, jednak chyba mimo wszystko cieszy fakt, że po tych wszystkich perturbacjach covidowych możecie wrócić na boisko?
K. S. – Tak, na pewno cieszy, że możemy grać i jesteśmy już w komplecie. Chłopaki dojeżdżali do nas jeszcze w trakcie tego wyjazdu, który też był dość dziwny. Do Jastrzębia przyjechaliśmy z Rzeszowa, gdzie będąc w hali, godzinę przed meczem okazało się, że mecz się nie odbędzie. Przyjechaliśmy prosto do Jastrzębia i może gdzieś też to wpłynęło na naszą grę. Jednak nie chce się tłumaczyć z tej porażki, bo drużyna z Jastrzębia była po prostu w tym meczu lepsza.

Woli walki nie można Wam odmówić. Nie ważne kto był na boisku, była walka i chęć zwycięstwa. Możecie żałować, że gdański blok zaczął funkcjonować dopiero w trzecim secie?
– Faktycznie dopiero w trzecim secie mieliśmy bloki punktowe. Udało nam się też wyciągnąć samą końcówkę, gdzie nasza sytuacja punktowo nie była łatwa, ale udało się i była grana na przewagi. Myślę, że pierwszego seta też zagraliśmy dobrze. Zabrakło może trochę szczęścia, bo nie skończyliśmy jednej, czy dwóch kontr. Tak bywa.

Marcin Janusz pokazał jastrzębianom, że nie zawsze mocna zagrywka jest najtrudniejsza. To od jego serwisu zaczęliście zaciętą walkę w końcówce meczu.
– Marcin zagrał swoją bardzo dobrą zagrywkę bo rzeczywiście taką posiada i my o tym wiemy. Fajnie, że akurat w tamtym momencie to On pojawił się w polu serwisowym i mógł to pokazać, udowodnić. On tak zagrywa na treningach, u niego to jest normalna rzecz. A jeżeli coś wychodzi na treningach, to przychodzi ten moment, że musi zacząć wychodzić też w meczu. Tu akurat wszystko dobrze się ułożyło i dzięki temu byliśmy nadal w grze.

Na ile te wszystkie przerwy, choroby, brak regularnego treningu, itp. przekładają się na Waszą dyspozycję obecnie? Wiadomo, że brak regularności, powtarzalności to zmora każdego sportowca.
– Trochę na pewno się to przekłada, odciska piętno też na strefie mentalnej. Tak naprawdę w Rzeszowie będąc już w szatni dostaliśmy informację, że mecz się nie odbędzie. To na pewno wzburzyło w nas jakieś emocje. U nas na szczęście teraz wszyscy są już zdrowi i z tego musimy się cieszyć. Teraz miejmy nadzieję, że nic nam nie zagraża. My już w większości “przechorowaliśmy” swoje, a wiadomo w niektórych drużynach były pojedyncze zachorowania, drużyna miała przerwę, a tak naprawdę nadal muszą się martwić, bo mogą zachorować inni. My teraz miejmy nadzieję możemy się skupić tylko na treningu i na kolejnych meczach.

Kolejny mecz zaplanowany jest dopiero na 4 listopada, w Katowicach. Jednak też ciężko się przygotowywać do tego meczu, kiedy nie wiadomo czy się odbędzie w planowanym terminie, a są jeszcze mecze zaległe, które się nadrabia na zasadzie “dogadamy termin, to gramy”.
– To się rzeczywiście cały czas zmienia. Chyba po drodze będziemy jeszcze mieli mecz z Warszawą, ale naprawdę ciężko powiedzieć kiedy i gdzie zagramy kolejny mecz, bo to się bardzo zmienia obecnie. Trochę na pewno to utrudnia przygotowania. Mimo to, my jesteśmy profesjonalną drużyną i z takimi sytuacjami musimy sobie radzić. Skupiamy się na treningach.

Jako profesjonaliście zakładacie sobie też cele na sezon. Nie ważne jak ten przebiega, a na pewno jest on specyficzny, macie jakieś założenia i cele do osiągnięcia?
– Oczywiście. Na pewno chcielibyśmy powtórzyć wynik sprzed roku. Niestety nie udało nam się dokończyć poprzedniego sezonu już w powodu pandemii, a myślę, że mogliśmy wtedy dość sporo namieszać w play off-ach. Także w tym roku też chcemy wejść do fazy play off, a co będzie dalej to już zobaczymy. Myślę, że będąc w play off każdy z nas będzie w jakimś stopniu zadowolony.

Osoba Mariusza Wlazłego robi różnicę w drużynie? Jesteście młodym zespołem, a tu nagle wchodzi tak doświadczony, utytułowany zawodnik, mistrz świata, to na pewno musiało robić wrażenie na Was.
– Tak, na pewno tak doświadczona osoba robi różnicę. Mariusz jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, rozegrał w swojej karierze mnóstwo różnych meczów i stara nam się pomagać. On sam wie, że jego rola w drużynie nie polega tylko na graniu i wygrywaniu, ale także na byciu takim liderem na boisku i poza nim. Mariusz stara nam się pomagać na treningach, jest sporym wsparciem też mentalnym. Mariusz jest bardzo solidnym filarem tego zespołu. Widać też, że jemu ta rola odpowiada i czuje się w niej dobrze, a to jest z korzyścią dla nas wszystkich.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer


Fot. PlusLiga