Szymura: Prorok ze Śląska

Rafał Szymura mistrzostwo Polski zdobył po raz drugi. Pierwszy złoty medal odbierał w barwach Zaksy, drugi – pokonując Zaksę. Przyjmujący Jastrzębskiego Węgla, pochodzący z sąsiedniego Rybnika, spełnia swoje kolejne marzenia, a czas pandemii jest dla Niego całkiem owocny…

Gratuluję spełnienia marzeń! Chciałeś grać w Jastrzębiu – grasz. Chciałeś zdobyć tutaj mistrzostwo – zdobywasz. Mało tego, zdobywasz mistrzostwo pokonując swoją byłą drużynę, z którą też sięgałeś po złoto. Co czujesz?

  • Uczucie jest bardzo przyjemne (uśmiech). Czuję się wyśmienicie i ciężko to słowami opisać. Cieszę się bardzo, że aż po 17 latach mistrzostwo wróciło do Jastrzębia i tego dokonałem ja z całym tym zespołem. To coś pięknego! Ja przychodziłem do tego klubu po mistrzostwo. Przed sezonem nawet w rozmowie z prezesem powiedziałem, że wiem po co przyszedłem i to mistrzostwo zdobędziemy w tym sezonie (uśmiech). Teraz się to spełniło, a ja otrzymałem wiadomość “prorok ze Śląska”. Także niech tak zostanie (uśmiech).

Chłopak ze Śląska, osiąga sukcesy na Śląsku. Jesteś z tego dumny?

  • Jasne, że tak. Śląsk od zawsze jest dla mnie szczęśliwy i mam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Jestem bardzo związany ze Śląskiem, bo tutaj się urodziłem.

Tak sobie myślę, że ten miniony rok mimo, że przedziwny dla nas wszystkich z powodu pandemii, to dla Ciebie bardzo wyjątkowy. Masz mistrzostwo kraju, a niebawem spodziewasz się pierwszego dziecka. Rok wyjątkowy pod każdym względem?

  • Na pewno dla mnie rok bardzo owocny. Mamy złoto mistrzostw Polski, co prawda brakuje może trochę Pucharu Polski, ale może za rok się uda. Dziecko w drodze, to fakt. Nie wiem jeszcze jak moja żona czuje się po tym meczu, bo jeszcze nie dzwoniłem. Mam nadzieję, że przez te emocje Mała nie zaczęła się rodzić. Mam nadzieję, że poczeka jeszcze trochę, bo Tata chce chociaż z trzy dni poświętować (śmiech).

Powiedzmy jeszcze trochę o samym meczu, który nie był łatwy, ale zdecydowanie zasługujący na miano starcia finałowego.

  • Były emocje na najwyższym poziomie. Dobra, zacięta gra z obu stron. Ciężkie i mocne wymiany, dużo dobrej siatkówki w wykonaniu obydwu drużyn. Na pewno my po pierwszym meczu, wygranym w Kędzierzynie, zdecydowanie bardzo uwierzyliśmy w to, że Zaksę można pokonać też u siebie w domu. Ja przed tym drugim meczem powiedziałem Wiśni (Łukasz Wiśniewski, środkowy Jastrzębskiego Węgla, były zawodnik Zaksy – przyp. red. ), że oby się spełniło jedno z naszych wspólnych życzeń – żebyśmy wygrali z Zaksą u siebie i trzy dni świętowali. Spełniło się, zrobiliśmy to!

Początek tego meczu Wam nie wyszedł. Presja zrobiła swoje?

  • Nie weszliśmy w ten mecz dobrze. Wiadomo, stres stresem, presja zawsze jest, ale granie takiego meczu – finału mistrzostw Polski, to przywilej tylko dla najlepszych. Starałem się robić wszystko, aby ten mecz wygrać. Naprawdę ten rok jest bardzo dziwny i bardzo, bardzo trudny, dlatego tym bardziej chciałem wygrać z Zaksą tutaj, w Jastrzębiu. Mimo, że bez kibiców w hali, to czuliśmy Ich mega wsparcie i wiemy, że Oni są teraz przed halą, gdzie świętują i cieszą się z naszego wspólnego sukcesu. Zrobiliśmy to dla Nich, bo Oni zawsze z nami są, zawsze nas wpierają. Niech Oni też świętują trzy dni! (uśmiech)

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot. PlusLiga, P. Sumara