Wiśniewski: Korzystamy z każdej chwili wytchnienia

Środkowy ZAKSY, Łukasz Wiśniewski został wyróżniony statuetką MVP w meczu z GKS-em Katowice. Po meczu zapytaliśmy popularnego “Wiśnię” o ten mecz, o Ligę Mistrzów i trudy sezonu.

Wygraliście w Szopienicach w trzech setach. Ciężko weszliście w mecz, że początek był dość zacięty?
– Początek rzeczywiście był wyrównany, ponieważ gra gospodarzy była zdecydowanie lepsza niż później. Natomiast my popełnialiśmy błędy, nie skończyliśmy żadnej kontry i stąd też ten wyrównany wynik. Myślę, że gdybyśmy chociaż połowę swoich okazji wykorzystali, to prowadzilibyśmy kilkoma punktami i zakończylibyśmy tą pierwszą partię zdecydowanie szybciej. Natomiast za chwilę już nikt nie będzie pamiętał o tym secie, bo najważniejsze są punkty. Cieszymy się ze zdobycia trzech punktów, bo widzimy co się dzieje w ligowej tabeli.

Zgodzisz się, że był to mecz błędów?
– Myślę, że rzeczywiście było wiele błędów, bo po stronie GKS-u pojawiło się chyba ponad 25 błędów, czyli ponad seta nam oddali. To jednak nie nasz problem. Mówi się, że gra się tak jak przeciwnik pozwala i to był taki mecz. Byliśmy mocnym przeciwnikiem dla katowiczan, przez co musieli podjąć ryzyko w pewnych elementach i stąd właśnie te błędy. My nie będziemy rozpaczać, tylko skupimy się na swojej grze.

Może zabrzmi to dość banalnie, ale rozumiem, że Waszym celem obecnie jest wejście do play off z pozycji lidera?
– Oczywiście, że tak. Po to codziennie wylewamy hektolitry potu na treningach, by po raz kolejny zakończyć fazę zasadnicza na pierwszym miejscu. Mieć przewagę własnego boiska w kolejnej rundzie.

Pamiętasz w swojej karierze tak bardzo wyrównaną tabelę ligową na kilka kolejek przed końcem fazy zasadniczej?
– Nie przypominam sobie takiego ścisku w tabeli. To bardzo dobrze, że jest tak ciekawie. Dla ligi, dla kibiców, tak wyrównana liga posłuży na przyszłość tylko na plus. Myślę, że dobrze, że liga została otwarta. Fakt, że jest spadek z ligi na pewno działa motywująco również na te słabsze drużyny. Nikt nie może sobie pozwolić na grę juniorami, bo może w konsekwencji spaść z ligi i występować w niższej klasie rozgrywkowej. Także każda drużyna, która ma ambicje, każde miasto, które chce mieć rozgrywki na wysokim poziomie u siebie, na swojej hali, nie może sobie na to pozwolić. To na pewno jest na plus.

Przez to pojawią się też nowe ośrodki w PlusLidze, a rotacje dają trochę świeżości, coś nowego? Przykładem na to są chociażby Suwałki
– Tak, oby więcej takich drużyn. Najpierw Zawiercie, potem Suwałki. W tym sezonie myślę, że Nysa jest wielkim pretendentem do awansu. Jeżeli uda im się awansować do PlusLigi, to mając dobrego trenera, na pewno zbudują fajny zespół i będą godnym ośrodkiem na mapie polskiej siatkówki.

Liga ligą, ale jest też ćwierćfinał Ligi Mistrzów i wielka wyprawa do Rosji. Zadowoleni jesteście z losowania?
– W ćwierćfinale Ligi Mistrzów nie ma już słabych przeciwników. Teoretycznie mówiąc, to najsłabsze jest Roeselare, ale na nich nie mogliśmy trafić, bo graliśmy z nimi w grupie. Reszta drużyn jest bardzo silna. My trafiliśmy na Kemerovo, więc na pewno czeka nas trudna przeprawa – najpierw w podróżny, a później na boisku.

PlusLiga, Liga Mistrzów, Puchar Polski, wszystkie rozgrywki wchodzą w najważniejszą fazę. Jak rozkładać siły, by wystarczyło ich na te najważniejsze mecze?
– To nie jest pierwszy sezon kiedy kalendarz nasz tak właśnie wygląda. Można powiedzieć, że jesteśmy przyzwyczajeni do takiego grania. Korzystamy z każdej chwili wytchnienia, by do kolejnego meczu podejść na sto procent. Radzimy sobie, myślę tak samo jak każda drużyna występująca w europejskich pucharach. Jest czas na trenowanie i jest czas na regenerację. Trzeba tylko dobrze go wykorzystać.

Rozumiem, że należy Tobie życzyć przede wszystkim zdrowia?
– I trochę odpoczynku (uśmiech).

Rozmawiała: Ludmiła Kamer