Zatorski: Droga do ćwierćfinału będzie arcytrudna

Libero ZAKSY Kędzierzyn-Koźle nie krył radości po zwycięstwie w Lidze Mistrzów z Azimutem Modena. Paweł Zatorski zauważa jednak, że z tej „grupy śmierci” awans do ćwierćfinału będzie rozstrzygał się najprawdopodobniej w ostatnim meczu…

 

Zwycięstwo z Azimutem Modena, włoską potęgą w bardzo dobrym stylu. Nie daliście się złamać?

– Nikt z nas nie zwieszał głowy, skupialiśmy się wyłącznie na kolejnej akcji. W ostatnim secie Modena odrabiała straty kilkukrotnie, ale nic sobie z tego nie robiliśmy i udało się wygrać.

 

Która ZAKSA jest tą prawdziwą, ta z meczu z Modeną, czy ta sprzed dwóch tygodni, która nie miała słowa do powiedzenia z Cucine Lube w Gliwicach?

– Wychodzi na to, że bardziej prawdziwa ZAKSA jest bez Bienia i Sama (śmiech). Oczywiście to żart, bo wygraliśmy mimo przeciwności losu z Modeną. Cucine w Gliwicach zagrało wyśmienicie, a my nie graliśmy może źle, jednak rywale przerośli nas swoją fizyką i czasami bardzo ciężko było skończyć piłkę, ciągle gdzieś tam podkładali ręce. Przeciwko Modenie zagraliśmy te trudne elementy dobrze – blokowaliśmy, dobrze obijaliśmy piłki o blok, asekurując je, broniąc i wykorzystując kolejne kontrataki. To był klucz do zwycięstwa.

 

Zwycięstwo za trzy punkty ponownie otworzyło drogę do ćwierćfinału. O awans będzie bardzo trudno?

– Wiedzieliśmy przed meczem u siebie z włoską ekipą, że droga do ćwierćfinału będzie arcytrudna. To zwycięstwo dało nam szansę, stworzyliśmy sobie okazję do tego awansu. Jednak mamy świadomość, że to nie będzie łatwe. Kolejny mecz gramy w Karlovych Varach. Jeśli to spotkanie wygramy, to decydującym o awansie meczem, będzie starcie z włoskim Cucine Lube na ich terenie. Także zadanie arcytrudne. Jednak jak pokazał mecz z Modeną u nas, nie ma rzeczy niemożliwych.

 

Nie jest trochę tak, że im więcej przeciwności losu, tym bardziej potraficie się zmotywować do walki? Po raz kolejny zmiennicy pokazali się z bardzo dobrej strony.

– Rzeczywiście mamy świetnych zawodników nie tylko w szóstce, czy w siódemce. My o tym wiemy. Tomek Kalembka, który dał świetną zamianę (wszedł z Bieńka, który poczuł ból w plecach – przyp. red.). To bardzo pozytywna osoba, która jak najbardziej zasługuje by być w takim zespole jak nasz. To jest człowiek od którego płynie zawsze bardzo pozytywna energia, nie ważne czy gra, czy nie. Osobiście go podziwiam, że cierpliwie czekał tyle czasu na swoją szansę. W meczu z Modeną ta szansa się przydarzyła i chłopak wszedł, wykorzystując ją w stu procentach. O nim trzeba naprawdę dużo i dobrze mówić, bo zagrał fantastycznie. Tak samo zresztą Rafał Szymura, który po raz kolejny wszedł na boisko i zrobił swoją robotę najlepiej jak potrafi.

 

Czy rozgrywany Puchar Polski nie zaburzył nieco rytmu meczowego? To jednak dwa kolejne dni meczowe, a czasu do tego meczu Ligi Mistrzów nie było za wiele.

– Tak, to zawsze wpływa na psychikę i na grę. Szczególnie w pierwszym secie to odczuwaliśmy. Ciężko było się zmotywować, szczególnie, że zwycięstwo zawsze w jakiejś mierze usypia. Także może potrzebowaliśmy tego pierwszego przegranego seta z Modeną, aby wrócić do gry, swojej gry na wysokich obrotach. Później poczuliśmy, że potrafimy z Włochami grać, walczyć i to nas nakręcało.

 

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot. CEV