Zatorski: Musielibyśmy zagrać idealną grę

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozegrała a tym tygodniu mecz 3 kolejki Ligi Mistrzów. Rywal był z najwyższej półki, a obiekt rozgrywania meczu świetny, co zauważył w rozmowie po przegranym meczu z włoską Cucine Lube Paweł Zatorski, libero ZAKSY.

Porażka w trzech szybkich setach z Cucine Lube Civitanova. Z pewnością nie tak miało to spotkanie wyglądać?

– Nie zagraliśmy na sto procent swoich możliwości. Musielibyśmy zagrać naszą idealną grę, żeby wygrać z Lube. Włosi pokazali nam ogromną różnicę fizyczną w tych dwóch różnych typach siatkówki. Musielibyśmy przede wszystkim sprawić im problemy swoją zagrywką, a niestety tego nie zrobiliśmy. Rywale dogrywając sobie piłkę z piątego, czwartego, czy trzeciego metra nie mieli żadnych problemów z atakiem, obijali też regularnie nasze ręce w bloku, a piłka lądowała w trybunach. Do tego mieli sporo łagodnych wybloków po naszych atakach na wysokiej piłce. To duża różnica pod względem fizycznym.

Musicie szybko o tym meczu zapomnieć, ponieważ już za pasem kolejny mecz ligowy i Puchar Polski.

– Teraz wszystkie mecze, liga oraz puchar, będą szybko pędziły. Cieszymy się, że po tej dłuższej przerwie świąteczno-noworocznej, którą otrzymaliśmy od sztabu, chętnie wracamy do grania. Mam nadzieję, że zaraz złapiemy ten rytm meczowy i głodni gry będziemy prezentowali taką siatkówkę jak przed świętami.

Czy właśnie paradoksalnie przerwa świąteczno-noworoczna jaką dostaliście nie wybiła Was z rytmu meczowego?

– Z jednej strony na pewno, ponieważ nie da się nie odczuć prawie trzytygodniowej przerwy w grze. Z drugiej strony, taka przerwa była nam bardzo potrzebna, niezależnie od tego jaki wpływ ma na nas na tą chwilę. Takie wytchnienie raz na jakiś czas naprawdę jest potrzebne. Oczywiście nie leżeliśmy na brzuchu przez trzy tygodnie, tylko trenowaliśmy ciężko. Sam fakt odpoczynku od wszystkich meczowych emocji jest bardzo ważny i naprawdę potrzebny.

Mieliście wolne od grania ale nie od siatkówki, bowiem odbyły się dwie ważne imprezy – Bal Mistrzów Sportu oraz Gala Siatkarskie Plusy połączona z jubileuszem 90-lecia Polskiej Siatkówki. Miło było być wyróżnionym w takim gronie (dwukrotny mistrz świata 2014 i 2018 – przyp. red.)?

– Tak. To bardzo miłe, jak ludzie doceniają, to co robimy. Szczerze mówiąc w czasie trwania mistrzostw świata i od razu po ich zakończeniu nie wiedzieliśmy, ile radości sprawiliśmy kibicom. Teraz, kiedy słyszymy te wszystkie gratulacje i widzimy owacje na stojąco od bardzo ważnych osób, na tych wszystkich zgromadzeniach,  jest nam strasznie miło. Widzimy ile radości daliśmy kibicom. Mamy poczucie, że warto robić, to co robimy.

Mecz z Cucine Lube rozegraliście w nowej hali Arenie Gliwice. Obiekt sprzyja grze w siatkówkę?

– Halaw Gliwicach  jest piękna. Naprawdę super się grało. Wynik oczywiście o tym nie świadczy. Osobiście z chęcią wrócę do Areny Gliwice, czy to z reprezentacją, czy klubem. Z klubem na pewno trochę rzadziej, bo musimy grać w Kędzierzynie-Koźlu, a jednocześnie bardzo lubimy grać u siebie. Cieszymy się, że hala w Gliwicach była tak licznie wypełniona kibicami.

Taka trochę Tauron Arena?

– Tak. Przypomina ona Tauron Arenę Kraków. Co ważne w Gliwicach są ciemniejsze krzesełka, co jeszcze bardziej sprzyja grze. Dużo lepiej widać piłkę. To są szczegóły, które dostrzegamy w trakcie gry.

Teraz czeka ZAKSĘ podróż do Bydgoszczy i teoretycznie łatwy mecz z niżej notowanym rywalem?

– Chemika na pewno nie będę lekceważył. Pamiętajmy, że oni byli blisko wyrzucenia Skry z Pucharu Polski, bo się „kręcili” w okolicach szóstego – siódmego miejsca. Jedziemy na trudny teren.

 

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot: CEV