Popiwczak: Włosi nie pozostawili nam złudzeń

Jastrzębski libero ze łzami w oczach podsumował finałowy mecz Ligi Mistrzów, który mistrzowie Polski przegrali w 3 setach. Zobaczcie, co mówił bezpośrednio po meczu.

Oczekiwania były wielkie. Niestety dzisiaj Włosi okazali się lepsi.

  • Tak, Włosi nie pozostawili nam złudzeń. Z jednej strony na boisku można było czuć, że jesteśmy blisko, że cały czas na styku, że cały czas równy mecz. W każdym secie dwie minuty nieuwagi i traciliśmy po trzy, cztery punkty. Już nie dało się wrócić. Wypunktowali nasze słabości i nie pozostawili nam złudzeń, że to oni nie grali.

Co się stało? Przecież byliście dobrze przygotowani mentalnie, fizycznie.

  • Nie wiem, ciężko powiedzieć tak na gorąco. Jestem naprawdę zdezorientowany, bo mam wrażenie, że naprawdę czuliśmy się dobrze. Weszliśmy w ten mecz z taką dobrą energią. Każdy z nas był do tego meczu przygotowany. Mieliśmy mnóstwo szans, mam wrażenie, a ich nie potrafiliśmy wykorzystać. Pierwszy set, mnóstwo kontr, błędy, jakieś takie niedokładności. Nasza gra była taka trochę chaotyczna, szarpana. Proste rzeczy, które zazwyczaj robimy dobrze i idealnie, to dzisiaj nam nie wychodziły. Nie wiem, może trochę presja? Nie wiem, co nam przeszkodziło w tym, żeby zaprezentować swoją najlepszą siatkówkę, ale na pewno to nie był nasz najlepszy mecz.

Formacja blok-obrona Itasu była dla was frustrująca? Rywale bronili po prostu wszystko.

  • Na pewno bronili świetnie, blokowali świetnie. To dwa elementy, o których rozmawialiśmy. Wiedzieliśmy, że oni tak grają i potrafią to robić. Z własnego doświadczenia, pamiętam reprezentację Włoch, przeciwko której się mierzyliśmy i wiem, że Włosi tak właśnie rają. Może nam brakło cierpliwości w pewnych momentach. Mam wrażenie, że my też broniliśmy, że my nie byliśmy wcale gorsi. Natomiast nie wiem, nie wiem, co zawiodło.

Znowu po roku jesteś zły, niestety.

  • Jestem zły. Chociaż zły, to może złe słowo. Jestem rozczarowany i czuję ogromny zawód, bo jechaliśmy drugi raz na finał Ligi Mistrzów z ogromnymi nadziejami. Jechaliśmy tu, żeby po meczu świętować. Jechaliśmy tu, wyobrażając sobie, jak to pięknie może być, a kończymy znowu z niczym. Niestety tutaj zwycięzca bierze wszystko, a o przegranym wszyscy za chwilę zapomną. Także to po prostu boli, boli tak po ludzku. Natomiast, jako że jesteśmy sportowcami, musimy być do tego przyzwyczajeni. Dzisiaj jesteśmy smutni, jutro będziemy smutni, natomiast za jakiś czas postaramy się o tym zapomnieć i spróbować jeszcze kiedyś znowu wygrać Ligę Mistrzów.

Za rok?
– Fajnie by było. Natomiast w tym momencie nawet nie mam ochoty o tym myśleć. Mam ochotę zapomnieć o siatkówce i rzucić to w diabły.