Żaliński: Cieszę się, że wygraliśmy

Po wygranym meczu Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, który zagwarantował miejscowej drużynie awans do kolejnej rundy Pucharu Polski, rozmawiał z nami, przyjmujący ZAKSY Wojciech Żaliński.

Wygrana meczu z Indykpolem AZS Olsztyn równa się awans do kolejnej rundy, do ćwierćfinału.

Bardzo się cieszę, że wygraliśmy. Skład naszego zespołu sypał się jak domino. Dzisiaj dostaliśmy informację, że zostaliśmy bez swoich rozgrywających. Duży szacunek dla Grześka Jacznika, który nam bardzo pomógł. Udźwignął ciężar, my wszyscy staraliśmy się brać presję wyniku na siebie, ale Grzesiek się  również od niej nie uchylał.

Co było powodem przegrania trzeciego seta?

Myślę, że drużyna z Olsztyna dobrze zagrała, to nie były pionki stojące na boisku. Tylko zespół który przyjechał po awans, szczególnie po tym jak zobaczyli na rozgrzewce w jakim składzie zagra ZAKSA. AZS dobrze sobie radzi w tym sezonie w PlusLidze, w obecnym składzie wygrali 3 dni temu mecz w lidze także na boisku każdy ma równe szanse.

Graliście z Grzegorzem Jacznikiem. Jest to zawodnik, który normalnie z wami nie trenuje. Trudno zagrać mecz z nowym rozgrywającym?

Grzesiek miał trudne zadanie i ciężki bagaż na plecach. Grzesiek odbyłam z nami tylko jeden trening i tak naprawdę nie był przygotowany na granie. Miał grać Michał Kozłowski, który wypadł na godzinę przed meczem. Także duże ukłony w stronę Grześka, bo to był jego pierwszy mecz na tym poziomie, a grał jak weteran.

W Sobotę mecz ligowy w Warszawie. Wiecie już w jakim składzie pojedziecie do stolicy?

Na dziś to myślimy tylko o tym, żeby wszyscy wyzdrowieli jak najszybciej, a Ci którzy są zdrowi to żeby się do łóżek nie położyli. Myślę, że na ten moment to jest najważniejsze.

Czeka was bardzo intensywny czas, rozegracie sporo meczów i będzie mało czasu na odpoczynek i regenerację.

 – Tak masz rację. Z tego co pamiętam to do lutego będziemy grali prawie zawsze co 3 dni. W obecnych czasach nie ma jednak co planować, bo różne rzeczy się mogą zdarzyć.

Rozmawiała: Magdalena Walczyk