PlusLiga w piątek – relacje i wyniki

W piątkowy wieczór dobyły się dwa mecze 10 kolejki, w Lublinie oraz Nysie.

10 kolejkę PlusLigi rozpoczął mecz w Lublinie, gdzie mierzyły się drużyny z dwóch krańców tabeli. Miescowy LUK, który sezonu nie rozpoczął dobrze i ma na koncie zaledwie dwie wygrane, podejmował wicelidera tabeli, Resovię Rzeszów. Faworyt tego meczu był wyraźny…

Rzeszowianie od początku mieli mocną zagrywkę, która dawała przewagę na siatce, a dodatkowo miejscowi nie skończyli dwóch kontrataków, co skutkowało stanem 8:11. Z czasem pojawiało się coraz więcej błędów zagrywki – 14:16. Kontratak Muzaja, który zmienił Buckiego, dał kolejne oczko przewagi – 17:20. Lublinianie nie wykorzystywali kontrataków, goście w końcówce punktowali blokiem, pewnie wygrywając seta do 19.

Atak Szerzenia i błąd komunikacji Resovii dały przewagę LUK-owi na początku seta, ale skuteczna kontra DeFalcko blok-aut skutkowała szybkim remisem – 5:5. Trwała wyrównana gra – 10:10. Dwie kolejne kontry Resovii – Cebulja i Muzaja, dały prowadzenie gościom – 10:12. Lublinianom brakowało nieco skuteczności skrzydłowych, bowiem dobrą utrzymywał tylko Włodarczyk. Dwa błędy w ataku gości dały kolejny remis – 13:13. Do końca żadna z drużyn nie potrafiła skutecznie odskoczyć z wynikiem – 21:21. Ważną kontrę skończył DeFalco, a blok na Romaciu skutkował piłką setową dla Resovii – 21:24. Po chwili był stan 0:2 w meczu.

Trzeci set był grany jakby bez wiary przez lubelską drużynę. Mimo, że na początku była wyrównana gra, LUK miał kłopoty z własnym atakiem, do tego były kłopoty z przyjęciem, a Resovia szła po swoje, budując szybko przewagę – 6:8, 8:12, 10:16. Mecz ten nie stał na wysokim poziomie, mało było tez efektownych wymian, ale z punktu widzenia rzeszowian, najważniejszy jest wynik i proporcjonalnie niewielki wysiłek fizyczny włożony w to zwycięstwo.

LUK Lublin – Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (19:25, 22:25, 16:25)

LUK: Nowakowski, Komenda, Szerszeń, Romać, Jendryk, Włodarczyk, Gregorowicz (L) oraz Torelli, Jóźwik, Stajer
Resovia: Kozamernik. Bucki, Rossard, Drzyzga, Cebulj, DeFalco, Potera (L) oraz Muzaj, Mordyl, Piotrowski


Drugim meczem tej kolejki było spotkanie pomiędzy Stalą Nysa, która spisuje się bardzo dobrze od początku sezonu, a BBTS-em Bielsko-Biała, który zamyka ligową tabelę, a szkoleniowiec bielszczan był pierwszą “ofiarą” tego sezonu. Pod wodzą Kapelusa bielszczanie nie odczarowali swojej gry i nadal pozostają tylko z jedną wygraną na koncie.

Mimo, że fragmentami trwała ciekawa gra, to prym i kontrolę nad boiskowymi poczynaniami mieli gospodarze. Stal dobrze grała formacją blok-obrona, do tego bardzo fajnie funkcjonował atak, w którym prym wiódł Ben Tara. Po stronie gości niestety brakowało skuteczności i to w każdym elemencie. Wystarczy powiedzieć, że lider BBTS-u Hanes opuścił boisko po pierwszym secie i już nie wrócił do gry. Trener Kapelus nie dysponował również Pujolem, który uzupełnił nie tak dawno skład drużyny, a do Nysy w ogóle nie przyjechał z powodu choroby. Bielsko nie miało argumentów by na dystansie jakkolwiek konkurować z rywalami, przez co mecz zakończył się szybkim zwycięstwem miejscowych 3:0.

PSG Stal Nysa – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:14, 25:18, 25:21)

PSG: Gierżot, Ben Tara, Zhukouski, Zerba, Abramowicz, Kwasowski, Dembiec (L) oraz El Graoui, Miyaura, Szczurek
BBTS: Woch, Siek, Gil, Gergye, Urbanowicz, Hanes, Teklak (L) oraz Fijałek (L), Sinoski, Formela, Zawalski