VNL: słoweński koszmar powrócił

Reprezentacja Słowenii do niedawna była koszmarem Polaków. Po półfinale ME 2023 wydawało się, że klątwa została zdjęta. Nic z tego, w Antalyi koszmar Biało-Czerwonych powrócił. Ekipa z Bałkanów ponownie rozbiła nasz zespół 3:0.

Od prowadzenia 7:4 po dwóch błędach Polaków oraz zatrzymaniu Aleksandra Śliwki rozpoczęli to spotkanie Słoweńcy. Momentalnie do pracy wzięli się biało-czerwoni, którzy pracowali w obronie, ale w dalszym ciągu tracili punkt do podopiecznych trenera Cretu. Ci wstrzymywali momentami rękę w ataku, punktując kiwkami. Po kontrze Tine Urnauta reprezentacja Słowenii prowadziła 11:8. Zza linii 9. metra zapunktował w dodatku Alen Pajenk, brązowi medaliści mistrzostw Europy mieli już cztery oczka zaliczki (13:9). W dalszym ciągu gra mistrzów Europy falowała, coraz bardziej rozpędzał się w ofensywie Toncek Stern, po kontrach Klemena Cebulja tablica wyników wskazywała na 18:11. Zmiany przeprowadzone na ataku i rozegraniu przez trenera Grbicia wraz z czasem zaczęły procentować, ekipa znad Wisły niwelowała straty blokiem (19:16). Ze zmiennym szczęściem atakował Kamil Semeniuk, a gra punkt za punkt dała Słoweńcom triumf po zepsutej zagrywce Jakuba Kochanowskiego (25:20).

Na boisku pozostał Karol Butryn. Na starcie drugiej odsłony ekipa ze Słowenii wygrywała 3:1 po asie Sterna, jednak momentalnie tym samym odpowiedział Śliwka i był remis po 3. Nieustannie jednak inicjatywą wykazywali się Słoweńcy, którzy dwukrotnie wyszli na dwupunktowe prowadzenie po atakach z piłek przechodzących (6:4, 10:8). Gra podopiecznych trenera Cretu przybierała na sile, po dwóch asach Sterna z rzędu prowadzili oni 13:9. Reprezentacja Słowenii w najlepsze utrzymywała się na prowadzeniu, kolejne reakcje trenera Grbicia niewiele zmieniały, choć polscy siatkarze w pewnym momencie tracili tylko oczko (17:16). Nie do zatrzymania jednak w ataku byli Słoweńcy, a mistrzowie świata nie kończyli pierwszych akcji (21:17). Po kontrze Urnauta było po secie (25:21).

W trzecim secie momentami wiało optymizmem. Bartłomiej Bołądź, który pojawił się na prawym skrzydle, nie zawodził w ataku i polu zagrywki. Doskonale wyglądał także Bartosz Bednorz. To pozwoliło nam przejąć inicjatywę, niestety nie udało się jej zbyt długo utrzymać. Słoweńcy napierali z wszystkich możliwych kierunków. Punktowali Toncek Stern, Tine Urnaut i Klemen Cebulj, a blok Polaków kompletnie nie funkcjonował (15:12). Koszmar Polaków powracał tym mocniej, im bliżej było końca seta. Mistrzowie Europy wyglądali na coraz bardziej zrezygnowanych. Biało-Czerwoni walczyli, ale efekt był mizerny. Brakowało przede wszystkim przyjęcia potężnej zagrywki rywali. Ten element zdecydowanie ustawiał grę. Podopieczni Gheorghe Cretu utrzymywali bezpieczny, czteropunktowy dystans. Nikola Grbić momentami z niedowierzaniem spoglądał w kierunku parkietu. Na nic się to zdało, bowiem swoich podopiecznych, rażąco bezradnych, nie odczarował. Kolejny raz to Słowenia okazała się lepsza od Polaków.

Słowenia – Polska 3:0
(25:20, 25:21, 25:18)

Składy zespołów:
Słowenia: Stern (20), Pajenk (5), Kozamernik (3), Ropret (3), Urnaut (11), Cebulj (15), Kovacic (libero) oraz Toman (libero) i Mujanović
Polska: Śliwka (6), Łomacz (1), Kochanowski (5), Semeniuk (10), Bołądź (7), Poręba (8), Hawryluk (libero) oraz Szymura (libero), Komenda, Bednorz (2), Butryn (5) i Szalpuk (1)