Bednorz: Zawieszam sobie poprzeczkę bardzo wysoko

Przyjmujący Bartosz Bednorz miał okazję zagrać w obydwu meczach z Niemcami. W pierwszym spotkaniu był wyróżniającą się postacią na boisku. My postanowiliśmy zapytać samego Bartka nie tylko o te sparingi, ale także o kolejny powrót do reprezentacji oraz zbliżającą się wielkimi krokami ligę, Superligę.

Pierwszy mecz z Niemcami wygrany 3:2, w drugim pewne 3:0 i tak naprawdę najwięcej walki i emocji przyniósł set czwarty, który był tym dodatkowym.
B.B. – W drugim meczu troszeczkę inny wynik, cieszymy się na pewno ze zwycięstwa, jednak tutaj wynik nie był najważniejszy. To były mecze towarzyskie i najważniejsze, że uniknęliśmy kontuzji, nabraliśmy rytmu gry i wyjeżdżamy z Zielonej Góry zadowoleni, po dwóch zwycięstwach. Teraz czekają nas mecze z Estonią w Łodzi. To kolejny, ostatni etap zgrupowania.

Większa radość niż z wyniku była z powrotu do gry po długiej przerwie?
– Większa radość rzeczywiście była z powrotu na boisko. Jak wspomniałem, to były mecze towarzyskie, im nie towarzyszą jakieś wielkie emocje. Oczywiście, że zawsze gramy po to by zwyciężać, ale po takiej przerwie naprawdę najważniejszy był powrót do gry i złapanie rytmu meczowego.

Dobra rozbiegówka przed sezonem ligowym, który się zbliża wielkimi krokami?
– Oczywiście, że tak! Ja się bardzo cieszę, że mam taką możliwość aby potrenować z reprezentacją z tymi ludźmi jeszcze przed wyjazdem do Rosji. Mam do tego naprawdę dobre warunki, fajną grupę chłopaków do współpracy, więc na pewno to będzie procentowało już tam na miejscu, podczas przygotowań do ligi, która jest ciężka.

Jak się wraca do kadry w kolejnym roku, gdzie tak naprawdę grasz o nic, bez imprezy docelowej? Twoje ambicje są wysokie, a w walce o docelowe imprezy reprezentacyjne dostawałeś “pstryczka w nos” na finiszu przygotowań. Nie odpuszczasz i kolejny raz przyjmujesz powołanie od trenera Heynena.
– Moje ambicje są zawsze i cały czas niezmiennie wysokie. Niezależnie od tego jakie są imprezy przede mną, czy jakie są zmiany w kalendarzu imprez na dany sezon. Ja zawieszam sobie poprzeczkę bardzo wysoko i zawsze dążę do celu, można powiedzieć “po trupach”. Zawsze będę wracał do kadry kiedy tylko dostanę powołanie. Zawsze będę dumnie prezentował flagę na koszulce grając w reprezentacji. Pod tym względem naprawdę ciężko będzie mnie zatrzymać.

Czyli można powiedzieć, że z każdym rokiem chcesz udowodnić, że jesteś lepszym siatkarzem i chcesz pokazać, że miejsce w kadrze się Tobie należy? Taka dodatkowa motywacja do cięższej pracy?
– Ja zawsze jedyne komu chce udowodnić, to samemu sobie, że wykonuję pracę jak należy, że daję na każdym treningu, czy meczu maksimum tego co mogę i to co robię ma sens. Każda sytuacja w życiu daje nam jakiegoś “kopa” i wyciągamy z niej wnioski. Ja z każdej decyzji jaka była podjęta wobec mnie, czy jaką ja podjąłem wyciągnąłem wnioski i zamieniałem ją na dobry kolejny sezon i to się nie zmieni. Ja idę cały czas do przodu i nic mi nie jest w stanie stanąć na drodze, doprowadzić bym się poddał w tym co robię.

Masz za sobą bardzo dobre dwa sezony w Italii, jednak postawiłeś na zmiany. Zamieniłeś Włochy na Rosję, na ligę trudną, gdzie trenuje się ciężej, jest inne podejście mentalne, a gra bardziej siłowa. Czego się spodziewasz po lidze rosyjskiej?
– Hmm, spodziewam się tak naprawdę wszystkiego. Poprzeczkę mam postawioną bardzo wysoko, cele moje też postawiłem sobie ambitne. Na pewno nie będzie łatwo, ale jestem na ten trud gotowy.

Z Zielonej Góry: Ludmiła Kamer

Fot. P. Sumara, Polska Siatkówka