Łomacz: Gra wszystkich drużyn faluje

Grzegorz Łomacz, rozgrywający reprezentacji Polski w rozmowie o porażkach z Rosją i Francją oraz o przygotowaniach do IO.

Kolejna przegrana z Rosją (w pierwszej rundzie 0:3 w Rosji). Tym razem mecz był bardziej zacięty i urwaliście seta. – Myślę, że różnicę zrobiła tutaj przede wszystkim zagrywka. Rosjanie zagrywali naprawdę dobrze. Ten element ustawił to sobotnie spotkanie i dlatego też wyglądało to tak, a nie inaczej. My ryzykowaliśmy zagrywką, ale to się nie opłacało-popełnialiśmy dużo błędów. Najważniejsze, że walczyliśmy do końca, nie poddalismy się przed ostatnim gwizdkiem. A to, że się nie udało, trudno. Gramy dalej, mamy kolejne mecze. Nie ma to najmniejszego znaczenia, że przegraliśmy z Rosją. Wyszliśmy na mecz z Francją tak samo zmobilizowani i graliśmy o zwycięstwo.

Była niestety porażka w trzech setach. Boli? – Na pewno każda porażka nas boli. Wynik w tym meczu był na styku. Tak naprawdę niuanse decydowały o tym, że przegraliśmy spotkanie z Francją. Równie dobrze mogliśmy go wygrać. Niestety, tak się nie stało. Mamy natomiast duży materiał do analizy.

W czym Francja była lepsza? – Francuzi bardzo dobrze grali dzisiaj systemem blok-obrona. Podbijali mnóstwo piłek. Myślę, że w tym elemencie nas po prostu przebili.

Zaskoczeni jesteście postawą Argentyńczyków w tym turnieju? Drużyna Julio Velasco najpierw pokonała Francję, później Rosję. My mamy zapewniony udział w Final Six, ale reszta zespołów wciąż walczy o ten bilet do Krakowa… – Na pewno każdy tutaj walczy o to, żeby zagrać w turnieju finałowym. Postawa Argentyny nie jest zaskoczeniem, bo to jest zawsze niebezpieczny zespół. Pokazali się w Łodzi z bardzo dobrej strony. Gra wszystkich drużyn faluje z uwagi na różny etap przygotowań.

To, co się rzucało w oczy, jeśli chodzi o błędy własne, to duża liczba zepsutych zagrywek. Atlas Arena jest rzeczywiście taką trudną halą, jeśli chodzi o punkty odniesienia? – Rzeczywiście, hala nie należy do najłatwiejszych. Każdy jednak ma takie same warunki i nie można się tym usprawiedliwiać.

Wiadomo, że jesteście mimo meczów w ciężkim treningu. Nie jest łatwo grać i przygotowywać formę na inny turniej. – Mamy rozpisany przez trenerów określony plan treningowy. Jest dodatkowo także ten handicap w postaci tego, że turniej finałowy mamy u siebie i po prostu z tego korzystamy. Także spokojnie się przygotowujemy do imprezy docelowej.

Czy wobec tego odniesione porażki są niejako wkalkulowane i nie bolą? – Na pewno nie jest tak, że przechodzimy obok przegranych obojętnie. W każdym meczu wychodzimy na boisko po to, aby wygrać. Każde zwycięstwo bardzo nas cieszy, tak samo jak każda porażka nas boli.

Czy obecne mecze jakie rozgrywacie mogą być poglądowe w kontekście gry jaka będzie w Rio? – Na pewno jest do dobry materiał do analizy. Wiemy dzięki tym meczom na co musimy kłaść większy nacisk na treningach. Na pewno takie mecze są potrzebne by zdobyć kolejne doświadczenie, a dodatkowo mamy zachowany rytm meczowy.

Trener dużo rotuje składem. To jest realizowana ściśle taktyka trenera, aby wypróbować różne opcje ustawień, czy zmiany wynikają wyłącznie z przebiegu gry? – Na tym to polega, by każdy mógł trochę liznąć boiska i odbył się meczowo. Przy okazji też daje odpocząć tym najbardziej wyeksploatowanym zawodnikom. Temu też służy ta Liga Światowa.

Co sądzisz o tym, że mając zapewniony udział w Final Six trzeba rozgrywać wszystkie mecze grupowe? – Te drużyny, które zagrają w Rio na pewno Ligę Światową traktują jako etap przygotowań. Jest to dobre przygotowanie mogąc zagrać mecze w takim turnieju.

Czyli do tych wyników nie należy się przywiązywać, bo traktowane są treningowo? – Trochę tak. Mamy duży handicap w postaci finałów u siebie i dlatego możemy próbować różne konfiguracje ustawień, sprawdzać różne zagrania.

 

Z Łodzi: Ludmiła Kamer