Kaźmierczak: Nic nie da nam lepszego ogrania niż mecze

Polacy zrobili kolejny krok ku awansowi do Final Six, jednak nie wszystko zależy od nich. Po pierwszym meczu w ERGO Arenie, rozmawialiśmy z drugim statystykiem biało-czerwonych – Robertem Kaźmierczakiem.

A.W: -Gratulacje, udało się wygrać za trzy punkty, ale mimo zwycięstwa nie wszystko zależy od Was

R.K: -Zrobimy wszystko, co w naszej mocy by wygrać drugi mecz i nawet, jeśli w tym meczu Brazylia-Włochy dla nas ten wynik będzie niekorzystny ja będę się cieszył, że daliśmy z siebie 100%. To były ciężkie mecze – mimo, że dobrze to wyglądało, to szkoda, że nie udało się wygrać tego drugiego meczu w Teheranie. Pierwsze spotkanie było poza naszą kontrolą – Iran grał za dobrze, w drugim była szansa – nie udało się. Wróciliśmy do domu – najważniejsze, że się odbudowaliśmy. Wynik 3:1, drugi set zacięty, trzeci też, czwarty też (śmiech) – dla nas najważniejsze, że w końcu po trzech słabszych meczach jest dobry mecz i liczmy na to, że wszystko się poukłada.

-Kiedy mówisz o tych zaciętych setach mi na myśl przychodzi jedna sytuacja, kiedy to zrobiło się gorąco pod siatką. Krzysiek Ignaczak mówił, że on jest oazą spokoju i to było z jego strony zagranie taktyczne.

-Nie mogę jeszcze powiedzieć, czy to była taktyka (śmiech). Tak naprawdę zaiskrzyło już jak graliśmy u nich, wydaje mi się, że Iran jest też strasznie nerwowy w takich sytuacjach. Nie możemy się położyć i powiedzieć: Ok., wy macie rację- tacy na pewno nie będziemy. Krzysiek właśnie już taki jest, ale w Teheranie też było kilku takich odważnych śmiałków. 12 tysięcy ludzi na trybunach zaczyna gwizdać – było trochę nerwowo, bo nie byliśmy u siebie. Ja z Oskarem chyba trochę tam podskakiwaliśmy, ale siatkówka taka już jest – wywołuje emocje. Nie wyobrażam sobie by zrobić wszystko na stoickim spokoju, chociaż uczę się by tak to robić, bo przy naszej pracy ten stoicki spokój jest potrzebny.

-To jest Twój pierwszy sezon w reprezentacji?

-Tak. W ubiegłym roku miał epizod z juniorami. Byłem na Mistrzostwach Świata w Meksyku, gdzie ugraliśmy brązowy medal.  Tam również miałem ogrom pracy – dwa tygodnie wyciągnięte z życia. Teraz praca wygląda inaczej – tam byłem sam, jeden. Pracowałem według jakiś swoich reguł – teraz jestem drugi. Przy Oskarze każdego dnia czerpię jak najwięcej. Jestem bardzo zadowolony z tych dwóch pierwszych miesięcy.

-Przed nami Mistrzostwa Świata, więc najlepiej byłoby gdybyście pozostali w tym trybie meczowym.

-Nic nie da nam lepszego ogrania niż mecze. Na otwarcie Mistrzostw mamy trzy ciężkie spotkania. Mecze analizujemy po trzy-cztery razy, wyciągamy plusy i minusy, wszystkie rzeczy, które możemy poprawić.

-W jednym z filmików Igły można zobaczyć, że pracujecie tak naprawdę w każdym miejscu, gdzie tylko możecie.

-Było sporo tych podróży. Wczoraj akurat spojrzałem sobie na nasz harmonogram, to te pierwsze dwa miesiące wyglądały tak, że zrobiliśmy ponad 20 tysięcy kilometrów – dużo zagranicznych wojaży. Po Lidze Światowej wszystko się uspokoi.Powoli przygotowujemy się również pod Mistrzostwa Świata – to nie jest tak, że zostawiliśmy wszystko i skupiliśmy się na Lidze Światowej. Oskar rozkłada te mecze, tak abyśmy byli przygotowani na czas. Dziś analizowaliśmy grupę B – codziennie musimy być na bieżąco, bo jeśli zostawimy to na ostatnie dwa tygodnie, to nie zdążymy. Każdy przeciwnik, z którym teoretycznie możemy spotkać się po drodze musi być rozpisany.

-W Bydgoszczy jesteś pierwszym statystykiem, jaka jest różnica pomiędzy pracą w klubie, a w reprezentacji. Bo to, że meczów dużo, czasu mało jest wiadome, ale czy są jakieś różnice, które Tobie od razu rzuciły się w oczy, gdy rozpocząłeś pracę z kadrą?

-Ciężko porównywać – zupełnie inne wyzwanie. W klubie zbieram doświadczenie przy bardzo dobrych trenerach. Siatkówka jest taka sama, ale tak jak powiedziałaś tutaj jest intensywniej, w Bydgoszczy od zeszłego roku nie ma Pucharów Europejskich, więc mam więcej czasu na przygotowanie, a tutaj wszystko na tip- top z dnia na dzień.  Wiadome, że jest to coś większego niż klub, ale czy tutaj, czy w klubie zawsze trzeba dawać z siebie 100%. Z tego, co przygotuje korzysta później trener, a by jego decyzje były dobre to materiały muszą być dobrze przygotowane.

-Tak popatrzyłam sobie dziś na naszą kadrę i widzę, że taki mały bydgoski team nam się zrobił, Ty, Stephane, Konarski, Wrona, Janas.

-Fajną mieliśmy wtedy ekipę. Ale to już dawno za nimi – jesteśmy kolegami. Znamy się lepiej niż z pozostałymi – to jest fajne. Stefan nie potrzebował dodatkowych dni by mnie lepiej poznać.

-Znacie się z Bydgoszczy ze Stefanem, jest jakaś różnica pomiędzy tym, jakim był zawodnikiem, a jakim jest teraz trenerem?

-Nie, zawsze wszystko robi na 100%. Zawsze musi być wszystko na tip-top i to jest naprawdę fajne. Dziś od 7 rano robiliśmy ze Stefanem wideo, w każdej chwili potrafi zadzwonić i powiedzieć, że robimy wideo. Wczoraj po meczu wiedzieliśmy, że wynik nie jest dla nas korzystny – ale dziś od rana bojowy nastrój i daliśmy z siebie wszystko.

-Nie oszukujmy się, przed startem reprezentacji nie wszyscy wierzyli w jej powodzenie – w duet Antiga, Blain. Jak Wy do tego podchodziliście?

-Philippe nie znałem, więc ciężko było mi ocenić. Ale znałem Stefana, więc wiedziałem, że będzie się do wszystkiego przykładać. On już więcej nie może z siebie dać – bo nie jest w stanie wyciągnąć z 24 godzin więcej niż 18 godzin, bo kiedyś trzeba pospać.  Każda sytuacja daje mu wiele do myślenia, uczy się – ale obok ma świetnego i doświadczonego trenera, który na pewno służy dobrą radą.

-Spore rotacje w kadrze, czy to przeszkadza Wam, statystykom w pracy?

-Nie, w ogóle. Rotacje nie zależą od nas, my robimy tak żeby było dobrze z tą grupą, która jest. Trener sam podejmuje decyzje.

-Zagraliśmy dziś na dwóch libero, Igła wchodziłby bronić, Zator przyjmował.

-Super to chyba wyszło, nie?

-Chłopaki mówili, że sporo dziś się nabiegali.

-To jest specyfika libero. Nie biegasz dookoła tyle, co Japończycy. Mi ta zmiana się dzisiaj podobał – Igła z Zatorem bardzo mi się dziś podobali, a jeśli to ma przynosić sukces, to, czemu tak nie grać?

-Ja czasami odnoszę wrażenie, ze ludzie na siłę doszukują się konfliktu pomiędzy Igłą, a Zatorem, a dziś ewidentnie było widać bardzo dobrą współpracę.

-Nie, nie ma żadnego konfliktu. Krzysiek zrobił wszystko, by dobrze przygotować się tego meczu – nie było go z nami w Iranie. Bardzo długo siedział i analizował mecz. Dał z siebie 100% by wyciągnąć piłki w obronie, szkoda, że nie udało się wyciągnąć dwóch, czy trzech więcej. Jutro będzie nowy dzień, Igła będzie wiedział więcej na temat tego zespołu – to jest najważniejsze. Jutro trzeba zgarnąć trzy punkty, a co się będzie działo w niedzielę? Zobaczymy.

 

Rozmawiała: Agnieszka Wencel