PlusLiga: Skra nie pozostawia złudzeń

W przeciągu kilku tygodniu zawodnicy Skry Bełchatów i ZAKSY Kędzierzyn Koźle ponownie spotkali się na parkiecie. I ponownie lepsi okazali się Mistrzowie Polski, którzy w szybkich trzech setach pokonali ekipę Świderskiego.

 

Dla obu drużyn to już drugi pojedynek w tym sezonie. W meczu o Superpuchar Polski lepsza okazała się PGE Skra Bełchatów. Zanim jednak siatkarze rozpoczęli grę włodarze PGE Skry podziękowali Pawłowi Zatorskiemu za wszystkie lata spędzone w Bełchatowie. Libero podziękowali też kibice. W porównaniu ze spotkaniem w Jastrzębiu trener Miguel Falasca dokonał dwóch zmian w składzie. W pierwszej szóstce pojawili się Michał Winiarski i Srećko Lisinac.

Spotkanie zdecydowanie lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:3. Siatkarze mistrza Polski grali z wielkim poświęceniem i bronili wręcz stracone piłki. Szybko przełożyło się to na wynik. Z kolei kędzierzynianie popełniali sporo prostych błędów. Po przerwie rozpędzona PGE Skra podwyższyła prowadzenie. Duża w tym zasługa Mariusza Wlazłego, który był nie do zatrzymania. Goście mieli duże problemy z przyjęciem, a grający z dużym rozmachem bełchatowianie wykorzystywali każdy błąd przeciwnika.   Na drugiej przerwie technicznej mistrzowie Polski prowadzili już siedmioma punktami. ZAKSA nie istniała na boisku, a trener gości Sebastian Świderski nie potrafił znaleźć sposobu na świetnie grających gospodarzy. W ataku bełchatowian szalał natomiast Wlazły. Wtórował mu wracający do gry Michał Winiarski, który pokazał, że problemy zdrowotne ma już za sobą. Bełchatowianie zdemolowali w pierwszej partii ZAKSĘ do 12. Takiego wyniku chyba nikt się nie spodziewał.

Na początku drugiego seta niespodziewanie odwróciły się role na boisku. Kędzierzynianie musieli sobie powiedzieć w przerwie kilka mocnych słów, bo wrócili na boisko jako zupełnie inna drużyna. Kiedy objęli prowadzenie 5:1 trener Falasca poprosił o czas. Sam chyba też nie poznawał swojej drużyny. Krótka przerwa pomogła, bo bełchatowianie błyskawicznie wzięli się do odrabiania strat. Po tym jak włączyli kolejny bieg na tablicy zrobiło się 6:6. Kolejne piłki pokazały, że słabsze chwile siatkarze PGE Skry mieli już za sobą. Sporo ciepłych słów należało się Kacprowi Piechockiemu, który kilkoma ofiarnymi interwencjami uratował punkty gospodarzom. Bez większych problemów bełchatowianie odzyskali kontrolę w tym meczu. W dalszym ciągu nie do zatrzymania był kapitan bełchatowian. Człowiek- maszyna. Jak powiedział niedawno Wojciech Włodarczyk, Mariusz mógłby grać przez trzy lata dzień w dzień bez przerwy. Coś w tym jest. Taki zawodnik to prawdziwy skarb.
Końcówka drugiego seta to seria pomyłek kędzierzynian, które z zimną krwią wykorzystywali gospodarze. Pomimo słabego początku w tej partii to bełchatowianie schodzili z boiska w dobrych nastrojach. Po tym poznaje się klasę zespołu, że potrafi się podnieść.

Początek trzeciego seta tylko potwierdził, kto dyktuje w tym spotkaniu warunki. Bełchatowianie szybko wypracowali sobie kilkupunktową przewagę i trzymali rywali na dystans. Po raz kolejny klasą dla siebie był Wlazły, który nie tylko królował na siatce, ale również zaliczył kilka asów serwisowych. Goście ambitnie walczyli o to, aby mecz nie skończył się na trzech setach. Kędzierzynianom udało się nawet doprowadzić do remisu, ale… tylko na chwilę. Ostatnie słowo należało do siatkarzy PGE Skry Bełchatów, którzy kontynuują zwycięską passę w sezonie 2014/2015.

PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:12, 25:21, 25:21)

PGE Skra: Uriarte, Winiarski, Kłos, Wlazły, Conte, Lisinac, Piechocki (libero) oraz Brdjović, Marechal.

ZAKSA: Zagumny, Loh, Gladyr, Witczak, Kooy, Wiśniewski, Zatorski (libero) oraz Abdel-Aziz, Witczak, van Dijk, Kaźmierczak

 

 

źródło: skra.pl