Rędzioch: zmiennicy wpłynęli na poprawę naszej gry

Karol Rędzioch, statystyk LOTOSU Trefla Gdańsk skomentował mecz w Jastrzębiu, w którym to gdańszczanie przegrywając 0:2, podnieśli się i doprowadzili do tie-breaka. Ostatecznie jednak zwycięzcami byli jastrzębianie. Spotkanie było długie i obfitowało w wiele zwrotów akcji.

L. K. – Spodziewaliśmy się w Jastrzębiu zaciętego i długiego meczu. Tymczasem niewiele zabrakło by skończył się dla Was bardzo szybko.

K. R. – Zwróciłbym uwagę na to, że dokonaliśmy zmian i zmiennicy zaprezentowali się korzystnie. Wpłynęli na poprawę obrazu naszej gry. Na początku spotkania mieliśmy duży problem z przyjęciem. Trzeba było szukać w tym elemencie jakiegoś rozwiązania. Wydaje mi się, że taki pierwszy sygnał do walki i do tego, że ten mecz nie jest skończony dał w końcówce trzeciego seta Bartek Gawryszewski w polu serwisowym. Przegrywaliśmy wówczas bardzo wysoko i chwała mu za to, że pociągnął zagrywką, poprawił wynik. To dało nam dużo wiatru w żagle. W czwartym secie byliśmy w podobnie trudnej sytuacji ale świetne floaty Mateusza Miki pozwoliły nam dogonić przeciwnika i po dobrej grze w końcówce tej partii mogliśmy cieszyć się z przedłużenia rywalizacji i doprowadzenia do tie breaka.

W pierwszych dwóch setach Wasza gra się nie układała. Z czego to wynikało? Odbiła się też długa podróż?

– Ciężko tak naprawdę odpowiedzieć na to pytanie. W pierwszych dwóch setach mieliśmy dużo problemów w grze i Jastrzębie to wykorzystało. Najważniejsze, że potrafiliśmy się jeszcze odrodzić w tym meczu, szkoda tego przegranego tie-breaka.   Co zauważyło w tej decydującej partii o przegranej? – Po dobrym początku i świetnej grze w ataku, w pierwszej części tie breaka, popełniliśmy więcej błędów w jego końcowej fazie. Z perspektywy tego jak ten mecz wyglądał, to z jednej strony cieszy nas nasz powrót do gry na przestrzeni trzeciego i czwartego seta i w konsekwencji zdobyty punkt, ale z drugiej strony zwycięstwo w całym spotkaniu też już było całkiem blisko, więc pozostaje ból, że nie udało się zwyciężyć.

Wiadomość, że nie zagra Maciej Muzaj pokrzyżowała Wasze plany? Był czas na zmianę taktyki, czy było to bardziej reagowanie na bieżąco, podczas meczu?

– Maciek jest bardzo ważną postacią tej drużyny. On zarówno jak i Oliva decydują o sile ofensywnej Jastrzębia i trzeba przykładać im dużo uwagi kiedy są na boisku. Byliśmy jednak przygotowani też na grę Patryka Strzeżka, więc sytuacja z absencją Maćka nie pokrzyżowała nam planów i założonej przed meczem taktyki. Poza tym staramy się również na bieżąco reagować na to co dzieje się na boisku. Jak już powiedziałem nie jest wielką tajemnicą, że gra ofensywna Jastrzębskiego Węgla opiera się na Muzaju i Olivie, natomiast pod nieobecność Maćka z dobrej strony pokazał się Patryk Strzeżek. Często obijał ręce naszych blokujących i skutecznie punktował w elemencie ataku w ważnych dla przeciwnika momentach.

Przed Wami kolejny mecz już w środę, z GKSem. Teoretycznie wypada wygrać za trzy punkty, a praktycznie pewnie nie będzie to łatwe spotkanie. Katowice potrafią zrobić niespodziankę.

– W PlusLidze nie ma obecnie łatwych spotkań. Liga jest bardzo wyrównana i są niespodzianki, jak chociażby zwycięstwo naszego najbliższego przeciwnika, GKSu Katowice z Rzeszowem.  Łatwo na pewno nie będzie. Nie można na nich patrzeć przez pryzmat ostatniego spotkania ze Skrą Bełchatów, ponieważ GKS nie zagrał tego na co ich stać. Mają dobrego rozgrywającego w osobie naszego byłego zawodnika Marca Falaschiego, do tego dochodzi atakujący Karol Butryn, który ostatnie spotkania miał naprawdę bardzo udane.

No właśnie, czy Falaschi, który grał w poprzednim sezonie w Treflu będzie swego rodzaju handicapem dla GKSu?

–  Doskonale siebie wzajemnie znamy. Zarówno my wiemy jak gra Marco, jak i on zna nasz system pracy. Wie w jaki sposób przygotowujemy się do meczów. To będą swego rodzaju szachy. Poza tym fajnie będzie się z Marco zobaczyć.

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer