Szymura: to był pojedynek wagi ciężkiej

Rafał Szymura, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla rozegrał cały mecz z Resovią, zdobywając MVP spotkania. Siatkarz nie był jednak zadowolony ze swojej podstawy na przyjęciu. Zobaczcie co mówił po meczu.

W meczu z Resovią wyszedłeś w podstawowym składzie i zagrałeś bardzo dobry mecz, dostałeś MVP. Chciał udowodnić trenerowi, że w Spodku, podczas Superpucharu powinien wprowadzić cię na boisko dużo szybciej?

– Takie jest życie (śmiech). O Superpucharze szybko zapomnieliśmy, z Resovią staraliśmy się skupić na własnej grze. Walka z Rzeszowem, to był pojedynek wagi ciężkiej. Niesamowicie “kopali” zagrywką, starałem się to przytrzymać jak mogłem, ale miałem problemy.

Za to byłego kolegę z drużyny, Stephena Boyer dobrze trzymaliście blokiem.

– Stephen był bardzo nakręcony na nas, ale udało się go przytrzymać. Mecz generalnie można podsumować zdaniem “kto zagrywał, ten wygrywał”. Zagrywka była naprawdę potężna, fruwała po 130 km/h. Wytrzymaliśmy ten najtrudniejszy dla nas moment i przełamaliśmy po prostu Resovię. Później pokazaliśmy swoją dobrą grę, włączyliśmy również potężną zagrywkę, skuteczną grę na wysokiej piłce i wygraliśmy. Najważniejsze, że jest zwycięstwo za trzy punkty.

Jesteś wobec siebie zawsze bardzo krytyczny. Z tego meczu jesteś zadowolony? Otrzymałeś MVP, byłeś najlepszy na boisku.

– Oj, mam jeszcze dużo do poprawy. Przede wszystkim, to przyjęcie. Pewnie jak przyjdę na trening, to Marcelo (Mendez, trener – przyp.red.) będzie mnie męczył na maszynie i będę przyjmował piłkę za piłką. Rzeczywiście z tymi potężnymi zagrywkami miałem problemy aby przyjąć dobrze.

Zmiany na przyjęciu jednak nie dostałeś, więc to chyba dobry prognostyk, a w ataku zagrałeś dobrze.

– Tak zmiany na przyjęcie nie dostałem, także to dobrze rokuje na przyszłość (śmiech). Jeżeli chodzi o atak, to rzeczywiście dobrze się czułem. W ataku i w polu serwisowym, tak jakby trochę starałem się nadrobić to niedokładne przyjęcie. Generalnie jestem zadowolony, a najważniejsza jest wygrana.

Nie jest trochę tak, że jak wchodzisz w wyjściowym składzie, to czujesz się dużo pewniej na boisku?

– A to na pewno tak jest. Jak wchodzę od początku, to wiadomo, jestem dogrzany na maksa, rozciągnięty, prosto po rozgrzewce. Jak wchodzi się na zmianę, to dogrzanie organizmu nie jest już takie, jak być powinno. No i wchodzisz tylko na jedną, dwie piłki. Także na pewno łatwiej jest grać od razu w szóstce.

Po 4 kolejkach komplet zwycięstw, a przecież dopiero co się liga rozpoczęła.

– Liga pędzi jak szalona. Grania jest mnóstwo. Jak patrzyłam z naszym kalendarz, to gramy praktycznie cały czas co 3 dni. Po tym meczu nie mamy dnia wolnego, od razu na drugi dzień siłownia, w piątek trening, w sobotę mecz w Katowicach. Jeszcze gorzej mają chłopaki, którzy przyjechali z kadry. To widać najlepiej po tym, co się dzieje w Zaksie. Kadrowicze muszą być cały czas na najwyższych obrotach, a nie jesteśmy przecież robotami. To niestety jest liga i musimy jakoś sobie z tym poradzić, i my zawodnicy, i sztaby szkoleniowe, i nasi fizjoterapeuci. W takich trudnych momentach, kiedy są jakieś drobne kontuzje to mamy szeroki skład z którego trener musi umiejętnie korzystać. Musimy się jakoś wszyscy w drużynie wspierać, uzupełniać i wzajemnie sobie pomagać.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer